sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział 3.

- Gdzie idziemy? - zapytał Bartek doganiając mnie.

- Chodźmy do fontanny - zaproponowałam.

- Okej.

Dalej szliśmy w milczeniu. Starałam się wymyślić jakiś ciekawy temat, aby przerwać tę niezręczną ciszę.

- Wy zawsze atakujecie na siebie z taką siłą? - zapytałam.

- Zazwyczaj tak, ale dla nas to normalne - zaśmiał się Bartek.

- Matko.

- Dlaczego wbiegłaś pod tą piłkę?

- Chciałam pokazać, że jestem dobra. Trochę mi nie wyszło - wymamrotałam. - A co nie wolno?

- I tak ci dobrze szło.

- Taa...

Po kilkunastu minutach dotarliśmy na miejsce. Podbiegłam do fontanny i usiadłam. Obmyłam twarz wodą - takie ochłodzenie dobrze mi zrobiło. Po chwili poczułam na sobie zimny strumień. To Bartek ochlapał mnie wodą.

- Ej!

- Tylko pomogłem ci się ochłodzić - zaśmiał się.

- Ja ci tu zaraz dam ochłodzenie! - krzyknęłam i zakryłam strumień palcami tak, żeby poleciał wprost na siatkarza.

- Tak za mną pogrywasz? - powiedział, wciąż się śmiejąc. Podbiegł do mnie i przerzucił sobie przez ramie. - No to czas na kąpiel - zachichotał.

- Nie! - zaczęłam okładać go pięściami i wierzgać z całych sił.

- No nie wiem, nie wiem - powiedział, udając zamyślonego - Pod warunkiem, że dasz się zaprosić na lody.

- No dobra, tylko mnie puść - powiedziałam, poddając się.

Bartek ostrożnie posadził mnie z powrotem.

- Wariat - zaśmiałam się i szturchnęłam go w ramie.

Porozmawialiśmy jeszcze chwile i poszliśmy do lodziarni. Bartek zamówił dla nas po pucharku lodów i zajęliśmy wolny stolik.

- Mogę się o coś ciebie zapytać? - zapytał nieśmiało.

- Pytaj.

- No wiesz... Co się stało z twoją mamą?

Westchnęłam.

- Jak nie chcesz, to nie odpowiadaj. Zrozumiem.

- Nie, to nie tak. To nie jest żadna tajemnica - zginęła w wypadku, kiedy miałam 4 lata, od tamtej pory wychowywał mnie mój tata - odpowiedziałam.

- Ach tak. Przykro mi.

W tym czasie kelnerka przyniosła nam lody. Trzepotała rzęsami i kierowała zalotne uśmieszki w stronę Bartka. Kiedy odeszła, wybuchliśmy gromkim śmiechem.

- Chyba się jej spodobałeś - powiedziałam, próbując lodów. Były przepyszne.

- Ja się każdej podobam - zaśmiał się. - Która by nie chciała takiego faceta jak ja? - przejechał ręką po włosach i zatrzepotał rzęsami, udając kelnerkę.

W jego wykonaniu wyglądało to przekomicznie. Po chwili oboje nie mogliśmy powstrzymać się od śmiechu.

Po zjedzeniu lodów, udaliśmy się w drogę powrotną. Rozmawialiśmy przeważnie o siatkówce, a dokładniej o kolegach Bartka z drużyny. Dużo się dowiedziałam o naszych kochanych siatkarzach. Potem opowiedziałam mu o Natalii.

- Musisz ją do nas przyprowadzić. Piotrek byłby zachwycony - zaśmiał się.

- Niestety, ona ma chłopaka - oznajmiłam.

- A to nie. Ale i tak ją przyprowadź. A ty masz?

- Co mam? - zapytałam zdezorientowana.

- No, czy masz chłopaka?

- Obecnie nie - uśmiechnęłam się.

W końcu byliśmy już pod moim blokiem. Staliśmy jeszcze przez chwilę, nie bardzo chcąc się rozstać. W pewnej chwili rozległ się dźwięk dzwonka telefonu Bartka. Sięgnął do kieszeni i odebrał.

- Tak? Będę za niecałe pół godziny. Jeszcze z Magdą. No. Trzymaj się.

- Kto dzwonił? - zapytałam.

- Zbyszek. Muszę wracać na trening.

- To ja już pójdę  Na razie - powiedziałam i odwróciłam się chcąc wejść do klatki.

Bartek jednak chwycił mnie za rękę i pociągnął z powrotem i mocno przytulił. Odwzajemniłam uścisk. Kiedy Bartek już mnie puścił przybliżyłam się i pocałowałam go w policzek.

- Idź już na ten trening. Spóźnisz się - powiedziałam.

Bartek tylko się uśmiechnął, pożegnał się i wsiadł do samochodu. Obróciłam się na pięcie i weszłam do klatki, później po schodach na drugie piętro i do mieszkania. Taty jeszcze nie było. Poszłam do łazienki i trochę się odświeżyłam. Następnie poszłam do kuchni i zabrałam się za przygotowanie obiadu. Chciałam zrobić Spaghetti. Zrobiłam sos i zaczęłam gotować makaron. W tym momencie usłyszałam odgłos otwieranych drzwi.

- Kto tam? - zapytałam.

- To ja - usłyszałam głos taty - Gdzie jesteś?

- W kuchni.

- Ładnie pachnie - zauważył Robert wchodząc do pomieszczenia.

- Siadaj. Zaraz podam - powiedziałam, odcedzając makaron.

- Spotkałam dzisiaj Panią Lisowską. Podobno Kamil ma przyjechać dzisiaj wieczorem, już na stałe.

- To fantastycznie. Bardzo się za nim stęskniłam - ucieszyłam się.

Kamil to mój przyjaciel od najmłodszych lat. Miał 22 lata. Był ode mnie o 3 starszy. Dwa lata temu wyjechał do Włoch. Nie widziałam go od tamtej pory. Był dla mnie jak brat, którego niestety nie miałam.

Usiedliśmy do stołu i zjedliśmy przygotowany przeze mnie obiad.

- Jak tam w nowej pracy? - zapytał Robert.

- Super. Pan Marek jest na prawdę miłym facetem, a chłopaki z drużyny są ekstra - powiedziałam uśmiechając się.

Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Podeszłam i otworzyłam je. Za drzwiami stała uśmiechnięta od ucha do ucha Natalia.

- Cześć. Mogę? - zapytała.

- Wchodź - powiedziałam, zapraszając ją do środka. - Natalia przyszła! - krzyknęłam do taty.

Przeszłyśmy do pokoju. Natalia od razu usiadła na czerwonej pufie - jej ulubionym miejscu. Ja usiadłam na łóżku.

- No opowiadaj jak tam w robocie.

- Bartek powiedział, żebym...

- Kurek? - zapiszczała Natalia.

- Tak, Kurek. Powiedział, żebym cię przyprowadziła. Myślałam, że byłaś tam już nie raz. W końcu twój brat tam pracował.

- Paweł nigdy nie chciał mnie zabrać do pracy. Mówił, że zrobię mu siarę  i że wszyscy będą uważali, że ma siostrę wariatkę...

Zaśmiałam się.

- Jest w tym trochę prawdy - zachichotałam - Może ja cię też nie będę zabierać.

Natalia złożyła ręce jak do modlitwy.

- Proszę, proszę, proszę. Jesteś moją przyjaciółką, masz obowiązek mnie tam zabrać.

- No dobrze. Tylko masz tam nie wariować - zaśmiałam się.

- Dzięki, dzięki, dzięki - krzyknęła i rzuciła się na mnie. Łóżko jednak było za małe, więc obie wylądowałyśmy na podłodze. Zepchnęłam ją z siebie, śmiejąc się.

- Słyszałaś, że Kamil przyjeżdża? - zmieniłam temat nadal leżąc na podłodze.

- Słyszałam. Super nie? Podobno bardzo się zmienił.

- Już się nie mogę doczekać, kiedy go zobaczę,

Pogadałyśmy jeszcze kilkanaście minut i Natalia musiała już iść. Odprowadziłam ją do drzwi.

- To do piątku - przypomniała mi.

- Do piątku - uśmiechnęłam się.

- Tylko o mnie nie zapomnij. Potem nie dam ci spokoju - zaśmiała się i wyszła.

_________________________________________________________________________

Jeżeli czytacie, to miło by było, gdybyście zostawiali po sobie jakiś ślad w postaci komentarza. Wiedziałabym wtedy, że mam dla kogo pisać :)

7 komentarzy:

  1. Masz masz dla kogo pisać! Między Magdą i Bartkiem zaczyna się coś dziać hehe ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mam jakiś czytelników :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Potwierdzam komentarz powyżej! Bardzo podoba mi się twój blog
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzisiaj wpadłam na twój blog i muszę przyznać, że mnie zaciekawiłaś. Piszesz prostym językiem, co ja bardzo lubię. Mimo, że po prostu nie trawię Kurka, to i tak będę tu zaglądać :) W bohaterach napisałaś, że pojawi się Kubiak, który trochę namiesza :D Czekam na to z niecierpliwością, bo uwielbiam go :)
    Pozdrawiam :)
    Kaśka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pojawi się pojawi :D Tak samo go uwielbiam, dlatego postanowiłam go tu dać :) Cieszę się, że o tym uprzedziłam, bo widzę, że dzięki temu zyskuje czytelników heh :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Oj czuję że pomiędzy bartkiem a magdą jest chemia:)
    Zapraszam do mnie http://crisija.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń