Kiedy dotarliśmy na miejsce, wysiedliśmy z samochodu i każdy poszedł w swoją stronę, ja do gabinetu pana Marka, a chłopaki na salę. Dostałam bardzo dużo roboty, no ale nie ma się co dziwić, tyle dni mnie nie było. Uporałam się ze wszystkim do 18.00 i zmęczona poczłapałam na halę, gdzie siatkarze odpoczywali po drugim treningu. Usiadłam obok Bartka i pocałowałam go delikatnie w usta. Odwzajemnił pocałunek i objął mnie ramieniem.
- Czeeeść, mała! - po chwili nade mną zjawili się Winiar i Igła.
- Hej - uśmiechnęłam się.
- Mamy coś dla ciebie - Igła wyciągnął zza pleców pluszaczka - różowego hipopotamka z serduszkiem między łapkami.
- Z jakiej okazji? - uśmiechnęłam się od ucha do ucha i wyjęłam zabawkę z rąk libero.
- Z okazji, że nic ci się nie stało - przytulił mnie, a po nim Ziomek i wszyscy po kolei. Podziękowałam.
- Powinnaś go nazwać Manfred - oznajmił Pit, wyjmując mi różowe zwierzątko z rąk.
- Manfred? Dlaczego Manfred? - zapytał Igła.
- Nie wiem. Tak mi jakoś wygląda na Manfreda - Piter zaczął oglądać hipopotama ze wszystkich stron.
- Może być i Manfred - zaśmiałam się.
Zebraliśmy się i wróciliśmy do mieszkania. Tylko ja i Bartek, bo reszta została na miejscu. Usiedliśmy na kanapie i włączyliśmy jakiś serial w telewizji. Po chwili ktoś zadzwonił do drzwi.
- O to pewnie pizza! - Bartek zerwał się i poszedł otwierać, a po chwili wrócił z ogromny pudłem.
- Zamówiłeś pizze?
- Ostatnio mówiłaś, że nie lubisz wykwintnych kolacji, więc proszę bardzo - Bartek postawił pudełko na stoliku i poszedł do kuchni po coś do picia. Po chwili wrócił z butelką i dwoma kieliszkami. Usiadł obok mnie i dostał buziaka w policzek. Nalał czerwonego płynu do obu naczyń i z szerokim uśmiechem, podał mi jeden z nich. - To jak, jemy? - zatarł ręce.
- Jasne! - krzyknęłam i złapałam za jeden z kawałków pizzy. Po kilku minutach pochłonęliśmy całą. No w sumie to Bartek pochłonął, bo ja zjadłam tylko dwa kawałki.
Bartek oparł się o tył kanapy i upił łyk wina. Przytuliłam się do niego i pocałowałam go w usta.
- Gdzie są chłopaki? - zapytałam, zerkając na zegarek.
- W Spale - uśmiechnął się.
- W Spale? Dlaczego?
- Będą tam dzisiaj nocować. Poprosiłem ich o to żebyśmy mogli dzisiaj spędzić wspólnie czas - musnął ustami moje wargi.
- Zgodzili się?
- Nie mieli wyboru.
- To jak chcesz spędzać ten czas? - zapytałam, wpatrując się w niego.
Bartek, wcześniej odstawiając wino na stolik, położył mi dłonie na lędźwiach i mocno do siebie przyciągnął, tak, że teraz znajdowałam się na nim, a następnie zachłannie wpił się w moje usta.
- Tak może być? - szepnął mi do ucha.
- Jasne, że tak - uśmiechnęłam się szeroko i odwzajemniłam pocałunek. Delikatnie uchyliłam usta i po chwili poczułam język Bartka w swojej buzi. Jego dłonie wędrowały po moich plecach, a ja wsunęłam mu rękę we włosy.
W tym momencie rozległ się dźwięk mojego telefonu. Uwolniłam się z uścisku siatkarza i sięgnęłam po telefon. Na wyświetlaczu pojawił się numer Dariusza.
- Tak?
- Madziu, to ty? - usłyszałam w telefonie głos Marzeny
- Tak, to ja - potwierdziłam i poczułam jak Bartek muska ustami moją szyję. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Odepchnęłam go od siebie.
- Jak dobrze cię słyszeć. Dzwonie do ciebie, żeby się zapytać, czy wszystko u ciebie w porządku? Jak się trzymasz? Niczego nie potrzebujesz? Ten siatkarz o ciebie dba?
- Czuję się świetnie i niczego nie potrzebuję. A Bartek? Bartek dba o mnie nadzwyczaj dobrze.
- Pamiętaj, że zawsze, jak będziesz czegoś potrzebować, to dzwoń, przychodź, czy co tam jeszcze. Zawsze jesteś u nas mile widziana.
- Wiem. A co tam u was? - Bartek niestety nie dawał za wygraną i teraz całował mnie po karku.
- Ogólnie to dobrze. Tylko teraz mamy taki problem mały, ale to nic ważnego... - wiedziałam, że chce mi o tym powiedzieć.
- No mów - Kurek objął mnie od tyłu.
- To nic wielkiego. Po prostu razem z Dariuszem wyjeżdżamy w weekend do Warszawy i nie mamy co zrobić z Tomkiem. Niania niestety nie może przyjść, ale się jej nie dziwię bo soboty i niedziele miała mieć wolne.
- Ja się z chęcią nim zaopiekuję - powiedziałam.
- Naprawdę? Jesteś cudowna. Przywieziemy ci go w sobotę z samego rana, dobrze?
- Okej - wiedziałam, że ta rozmowa tylko do tego prowadziła.
Pożegnałam się i rozłączyłam się.
- Nie możesz chwilę zaczekać? Nawet nie można z ciotką porozmawiać - zaśmiałam się.
- Niestety już dłużej nie wytrzymam - uśmiechnął się, po czym przyciągnął mnie do siebie i zaczął namiętnie całować...
***
Rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Ocknęłam się i zobaczyłam obok siebie słodko śpiącego Bartka. Uśmiechnęłam i zrzuciłam z siebie jego ogromną rękę.
- Już idę - krzyknęłam.
- Spoko. Nam się nie spieszy - usłyszałam zza drzwi.
Szybko nałożyłam bieliznę i narzuciłam na siebie koszulkę Bartka. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. W wejściu stali Zibi, Pit i Misiek.
- Jest jakieś śniadanko? - zapytał Pit, wchodząc do środka.
- Jak zrobisz - uśmiechnęłam się.
- Zawsze ja - westchnął Piotrek i skierował się do kuchni. Zibi poszedł za nim. Kubiak natomiast stanął przede mną i zmierzył mnie wzrokiem. Następnie popatrzył mi w oczy, prychnął i odszedł w tę samą stronę.
Zamknęłam drzwi i także ruszyłam za nimi. Bartek właśnie podnosił się z łóżka. Kiedy weszłam do kuchni, Pit już złapał za patelnie i starał się coś na niej usmażyć. Ja wyjęłam sok z lodówki i nalałam sobie do szklanki.
- I jak tam? - zapytał Zibi.
- Ale co?
- Ty już dobrze wiesz - poruszał znacząco brwiami. - Mam nadzieję, że Kuraś się postarał.
- A jak - zaśmiałam się, a w tym momencie Bartek wszedł do pomieszczenia. Podszedł do mnie i namiętnie mnie pocałował.
- Widzicie jeszcze im mało - westchnął Pit. - Ja do Spały nie wracam.
- Ja tak samo - oznajmił Zibi.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, tylko Michał wstał z impetem od stołu i wyszedł z pomieszczenia...
______________________________________________________________________________
Dobra w końcu się wzięłam i napisałam coś. Początek drugiego semestru, a ja jestem cała zawalona nauką. Przepraszam jeżeli ten rozdział nie sprostał waszym oczekiwaniom, ale niestety nic innego z siebie nie wycisnę. Na pocieszenie jednak dodam, że już zaczęłam pisać w zeszycie nowego bloga i jakoś mam o wiele więcej weny na niego niż na przygody Magdy. W sumie nie wiem czy to dobrze, czy nie, no ale co poradzić.
Wszyscy co czytają mojego bloga niech zlajkują, to na prawdę zajmie wam 5 sekund :) -----> http://www.facebook.com/pages/Fakty-i-mity-o-siatkarzach-z-elity/451256334922218
Yeah! I taki rozdział mi się bardzo podoba! :D
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze, że Kubiak się wściekł :D I tak mnie denerwuje tutaj :D I co panie Kubiak koniec przyjaźni z Madzią?;> haha
czekamy na nowy i tutaj rozdział i nowe opowiadanie! :D
pozdrawiam:*
hahahaha Manfred <3 <3
OdpowiedzUsuńBiedny Kubiak :(
:)
UsuńMANFRED! skojarzyła mi się Epoka Lodowcowa :) Piter - mistrz w wymyślaniu imion dla pluszaków.
OdpowiedzUsuńBiedny Misiek... :C Smutno mi się zrobiło...
Pozdrawiam, no_princess :*
Nowy rozdział na http://przeciezwieszgdziejestsiatkowka.blogspot.com/
UsuńZapraszam :*
Dzięki za link :)
UsuńPozdrawiam :*
Masz mega bloga! Uwielbiam to opowiadanie i czekam na więcej :) Pozdrawiam i zapraszam do mnie :) http://szczescierodzinamiloscwygrana.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńdzięki :) Dzięki za link postaram się zajrzeć :)
UsuńPozdrawiam.
Dzieje się, dzieje. Oby tylko Kubiak nic nie popsuł ;)
OdpowiedzUsuń:>
Usuńpiszesz coraz lepiej, wciągam się straszliwie..
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie :)
http://volleyball-alwayas-in-my-head.blogspot.com/
Fajny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam w wolnej chwili do mnie na opowiadanie http://peryferiesiatkarskie.blog.pl/2013/02/07/rozdzial-21-kolejne-zmartwienie/
volleyball-always-in-my-head.blogspot.com
OdpowiedzUsuńmała zmiana adresu, nie zauważyłam literówki w jednym słowie... Pozdrawiam i czekam na rozdział bo wciągasz!!!!! :)
http://siatkarzesanajlepsi.blogspot.com/2013/02/rozdzia-2.html?showComment=1360347057735#c6937379354102126318
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie . ;]]
Super opowiadanie.