- Wyluzuj Piter. Jest dorosła, robi co chce.
- Czy ty wiesz w jakim psychicznym stanie ona jest? Nie wiadomo co mogło strzelić jej do głowy. Bartek zostawił ją pod twoją opieką. Ta okolica nie jest zbyt bezpieczna. Lepiej ją tu przyprowadź, jak nie wróci na noc, będziesz miał ostro prze...
- Dotarło. Idź stąd już - Michał wygonił przyjaciela z pokoju i zamknął drzwi. Spojrzał na zegarek - 23.17.
Sięgnął po telefon, wybrał numer Magdy i zadzwonił. Nie odebrała. Za drugim razem też nic, za trzecim, czwartym i siódmym także. - No odbierz do cholery - warknął sam do siebie.
Nie zastanawiając się długo, chwycił bluzę i wyszedł na zewnątrz. Po kilku minutach stanął przed klubem, w którym dziewczyna miała rzekomo dzisiaj imprezować. Narzucił kaptur na głowę, nie chciał żeby zaraz napadło go stado napalonych fanów i wszedł do środka. Rozejrzał się dookoła, ale nigdzie nie dostrzegł zielonookiej. Podszedł do barmana i wypytał o dziewczynę. Dowiedział się, że brunetka opuściła lokal około 15 minut temu.
- Jest pan pewien, że to ta sama?
- Długie brązowe włosy, zielone oczy i przyszła z koleżanką blondynką i zdaje mi się, że jeszcze z jakimś dziwnym typem?
- Dziwnym typem?
- No tak. Takim zakapturzonym, trochę jak pan - barman uśmiechnął się krzywo. - Wyszedł zaraz po niej, nie kończąc swojego browaru i poszedł w tę samą stronę. No to chyba byli razem, nie?
Czy ona zawsze się musi w coś wpakować? - pomyślał. Miał dziwne przeczucia, co do tego. Podziękował i zostawił barmanowi napiwek, pytając się jeszcze, w którą stronę się udali.
***
Miał ochotę zabić tego skurwiela. Wykastrować go na miejscu. Rzucił nim o ziemię i usiadł na nim okrakiem. Z ogromną satysfakcją okładał go pięściami, a każdy jęk bólu wychodzący z ust tego gada, sprawiał mu radość. W końcu przypomniał sobie o Magdzie. Podniósł się i splunął na niego, a następnie podbiegł do dziewczyny. Z jej głowy i buzi spływała krew. Miała na sobie tylko bieliznę. Ukląkł przy niej, zdjął z siebie bluzę i ostrożnie nałożył ją na nagie ciało brunetki. Na szczęście oddychała. Wybrał numer pogotowia i zadzwonił. Podał wszystkie potrzebne informację i rozłączył się. Dowiedział się, że nie może pozwolić, aby dziewczyna się wykrwawiła. Ściągnął z siebie koszulkę i ignorując przeszywający chłód, przyłożył ją do rany na głowie. Ręce strasznie mu się trzęsły. Modlił się w myślach, żeby karetka jak najszybciej się zjawiła. Magda traciła co raz więcej krwi...
- To nie była moja wina!
- Tak jasne. Dlaczego wypuściłeś ją do tego klubu?
- To nie jest mała dziewczynka, tylko dorosła kobieta, a ty nie obwiniaj wszystkich dookoła, bo ciebie to tutaj w ogóle nie było! Gdyby nie ja, to...
- Nie kończ. Proszę cię, nie kończ... Magda, jak się czujesz?
Mrugnęłam kilka razy i obraz trochę się wyostrzył. Widziałam nad sobą twarz Bartka, a za nim z założonymi rękami opartego o ścianę Michała.
- Co... co się stało? - wychrypiałam, podnosząc się na łokciach.
- Nic nie pamiętasz? - zapytał z troską.
Pamiętałam jedynie wypad do klubu, alkohol, ciemną uliczkę, okropny ból.
- Jak przez mgłę - odparłam rozglądając się po pokoju. Byłam w sypialni Bartka i Pita. - Dlaczego mam bandaż na głowie? - zapytałam, dotykając ręką szorstkiego materiału, a następnie sycząc z bólu.
- Na prawdę tak mało pamiętasz?
Kiwnęłam ostrożnie głową.
- No zostałaś napadnięta...
Coś zaczęło mi świtać.
- Przez jakiegoś gwałciciela, prawda?
- To nie był jakiś tam gwałciciel! - wtrącił się Michał. - On był chory psychicznie... Szkoda, że tak delikatnie go potraktowałem.
- Delikatnie? Michał, on leży nieprzytomny w szpitalu pewnie z tysiącem szwów! - oznajmił Bartek.
- Należało się gnojowi - prychnął Kubiak.
- Co prawda, to prawda... Magda masz leżeć i odpoczywać. I tak masz szczęście, że pozwolili mi się zabrać do domu. Lekarz jednak kazał ci się w ogóle nie ruszać i leżeć, leżeć, leżeć. Zrozumiano?
Skinęłam głową.
- Ile tak w ogóle byłam nie przytomna?
- Wczorajszy cały dzień i dzisiaj rano. Powiesz mi jak to się w ogóle stało?
- Może nie teraz. Głowa mnie boli. Pójdę spać - wymigałam się.
- No dobra, jak chcesz - pocałował mnie w czoło. - My idziemy, a ty odpoczywaj.
Wyszli, a ja położyłam głową z powrotem na poduszce. Po chwili już spałam. Po kilku godzinach obudziłam się i spojrzałam na łóżko Pita. Siedział na nim Kubiak z laptopem na kolanach.
- Co ty tu robisz? - wychrypiałam.
- Bartek kazał mi nie spuszczać cię z oka - uśmiechnął się.
- Ale aż do tego stopnia?
- Obwinia mnie za twój wypadek...
- Dlaczego niby? To nie była twoja wina... Bo co? Bo wypuściłeś mnie z domu?
- Najwidoczniej - Michał wzruszył ramionami. - Chcesz coś do picia? - zapytał podnosząc się z łóżka.
- Herbaty jak można.
- Już się robi - zniknął za drzwiami, by po kilku minutach wrócić z dwoma kubkami.
Usiadłam, opierając się o wezgłowie łóżka.
- Chodź tu, musimy pogadać - powiedziałam wskazują na miejsce obok mnie.
- Okej - odparł i usiadł na wyznaczonym miejscu. - O czym chcesz gadać?
- To, ty mnie uratowałeś? - zapytałam, upijając łyk gorącego płynu.
- A czy to ważne? Ważne, że żyjesz - uśmiechnął się.
- Ale to nie zmienia faktu, że dzięki tobie...
- No dobra, nie będę się sprzeczał z chorą i to w dodatku na głowę - zaśmiał się.
- Bardzo śmieszne Misiek.
Michał popatrzył na mnie zdziwiony.
- No co?
- Nic. Po prostu jeszcze nigdy mnie tak nie nazwałaś.
Uśmiechnęłam się. Nawet tego nie zauważyłam...
- Co to był w ogóle za gościu?
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami. - Widziałam go w klubie, ale nawet ze sobą nie gadaliśmy...
- Znasz go?
- Nie. A co?
- Nic. Po prostu jakbym go jeszcze raz spotkał, to nie ręczyłbym za siebie po prostu... Ogólnie nie toleruje przemocy, ale wobec kobiet, to ja już po prostu nie mogę znieść...
Popatrzyłam na niego z szczerym uśmiechem i przytuliłam go.
- Ej, ej za co to?
- Za uratowanie mi życia - uśmiechnęłam się jeszcze bardziej i mocniej się w niego wtuliłam. Ostatnio zdecydowanie za często to robiłam...
________________________________________________________________________________
Aaaaa weno, weno wróć do mnie kochana!
Kurde mam ferie, a w ogóle nie wypoczywam... masakra jakaś, to rodzina przyjeżdża, to jakieś wyjazdy, to robienie projektów, to wypracowania, no nie wyrabiam...
Jutro rozdział się niestety nie pojawi, bo jadę na mecz Sovii. Jeah! Przynajmniej trochę rozrywki ;)
***
Otworzyłam oczy. Cały obraz miałam zamazany. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieję, gdzie jestem i dlaczego mam taką ciężką głowę... Spanikowana przeniosłam się na pozycję siedzącą, lecz od razu poczułam przeszywający ból z tyłu czaszki. Czułam również jak coś napiera na moją klatkę piersiową i zmusza do ponownego położenia się. Słyszałam jakieś głosy. Za bardzo jednak szumiało mi w uszach, żeby rozumieć pojedyncze słowa. W końcu jednak szumienie ustało.
- To nie była moja wina!
- Tak jasne. Dlaczego wypuściłeś ją do tego klubu?
- To nie jest mała dziewczynka, tylko dorosła kobieta, a ty nie obwiniaj wszystkich dookoła, bo ciebie to tutaj w ogóle nie było! Gdyby nie ja, to...
- Nie kończ. Proszę cię, nie kończ... Magda, jak się czujesz?
Mrugnęłam kilka razy i obraz trochę się wyostrzył. Widziałam nad sobą twarz Bartka, a za nim z założonymi rękami opartego o ścianę Michała.
- Co... co się stało? - wychrypiałam, podnosząc się na łokciach.
- Nic nie pamiętasz? - zapytał z troską.
Pamiętałam jedynie wypad do klubu, alkohol, ciemną uliczkę, okropny ból.
- Jak przez mgłę - odparłam rozglądając się po pokoju. Byłam w sypialni Bartka i Pita. - Dlaczego mam bandaż na głowie? - zapytałam, dotykając ręką szorstkiego materiału, a następnie sycząc z bólu.
- Na prawdę tak mało pamiętasz?
Kiwnęłam ostrożnie głową.
- No zostałaś napadnięta...
Coś zaczęło mi świtać.
- Przez jakiegoś gwałciciela, prawda?
- To nie był jakiś tam gwałciciel! - wtrącił się Michał. - On był chory psychicznie... Szkoda, że tak delikatnie go potraktowałem.
- Delikatnie? Michał, on leży nieprzytomny w szpitalu pewnie z tysiącem szwów! - oznajmił Bartek.
- Należało się gnojowi - prychnął Kubiak.
- Co prawda, to prawda... Magda masz leżeć i odpoczywać. I tak masz szczęście, że pozwolili mi się zabrać do domu. Lekarz jednak kazał ci się w ogóle nie ruszać i leżeć, leżeć, leżeć. Zrozumiano?
Skinęłam głową.
- Ile tak w ogóle byłam nie przytomna?
- Wczorajszy cały dzień i dzisiaj rano. Powiesz mi jak to się w ogóle stało?
- Może nie teraz. Głowa mnie boli. Pójdę spać - wymigałam się.
- No dobra, jak chcesz - pocałował mnie w czoło. - My idziemy, a ty odpoczywaj.
Wyszli, a ja położyłam głową z powrotem na poduszce. Po chwili już spałam. Po kilku godzinach obudziłam się i spojrzałam na łóżko Pita. Siedział na nim Kubiak z laptopem na kolanach.
- Co ty tu robisz? - wychrypiałam.
- Bartek kazał mi nie spuszczać cię z oka - uśmiechnął się.
- Ale aż do tego stopnia?
- Obwinia mnie za twój wypadek...
- Dlaczego niby? To nie była twoja wina... Bo co? Bo wypuściłeś mnie z domu?
- Najwidoczniej - Michał wzruszył ramionami. - Chcesz coś do picia? - zapytał podnosząc się z łóżka.
- Herbaty jak można.
- Już się robi - zniknął za drzwiami, by po kilku minutach wrócić z dwoma kubkami.
Usiadłam, opierając się o wezgłowie łóżka.
- Chodź tu, musimy pogadać - powiedziałam wskazują na miejsce obok mnie.
- Okej - odparł i usiadł na wyznaczonym miejscu. - O czym chcesz gadać?
- To, ty mnie uratowałeś? - zapytałam, upijając łyk gorącego płynu.
- A czy to ważne? Ważne, że żyjesz - uśmiechnął się.
- Ale to nie zmienia faktu, że dzięki tobie...
- No dobra, nie będę się sprzeczał z chorą i to w dodatku na głowę - zaśmiał się.
- Bardzo śmieszne Misiek.
Michał popatrzył na mnie zdziwiony.
- No co?
- Nic. Po prostu jeszcze nigdy mnie tak nie nazwałaś.
Uśmiechnęłam się. Nawet tego nie zauważyłam...
- Co to był w ogóle za gościu?
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami. - Widziałam go w klubie, ale nawet ze sobą nie gadaliśmy...
- Znasz go?
- Nie. A co?
- Nic. Po prostu jakbym go jeszcze raz spotkał, to nie ręczyłbym za siebie po prostu... Ogólnie nie toleruje przemocy, ale wobec kobiet, to ja już po prostu nie mogę znieść...
Popatrzyłam na niego z szczerym uśmiechem i przytuliłam go.
- Ej, ej za co to?
- Za uratowanie mi życia - uśmiechnęłam się jeszcze bardziej i mocniej się w niego wtuliłam. Ostatnio zdecydowanie za często to robiłam...
________________________________________________________________________________
Aaaaa weno, weno wróć do mnie kochana!
Kurde mam ferie, a w ogóle nie wypoczywam... masakra jakaś, to rodzina przyjeżdża, to jakieś wyjazdy, to robienie projektów, to wypracowania, no nie wyrabiam...
Jutro rozdział się niestety nie pojawi, bo jadę na mecz Sovii. Jeah! Przynajmniej trochę rozrywki ;)