niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 24.

Kiedy weszłam do mieszkania, od razu rzuciły mi się w oczy osmalone ściany. Wszystko wyglądało jak z najgorszych koszmarów. Z okien zwisały strzępki firanek, meble zostały albo doszczętnie spalone, albo nie nadawały się kompletnie do użytku. Bałam się że w każdej chwili coś się może na mnie zawalić. Stawiałam ostrożnie nogi, starając się omijać niebezpieczne fragmenty. Modliłam się w duszy, żeby był to jeden z tych głupich telewizyjnych reality show. Żeby za chwilę zza ściany wyskoczyli ludzie z kamerami, znajomi oraz mój tata oznajmiając, że byłam tylko przez ten cały czas nabierana i odgrywałam główną rolę w ich durnym programie. W sumie to nie wiem, czy zaczęła bym się śmiać, czy rzuciłabym się na nich z wrzaskiem, czy może po prostu odetchnęłabym z ulgą. Jednak to wszystko było prawdziwe. Strażacy krzątający się w tą i z powrotem, strach w oczach sąsiadów, spalone mieszkanie. To wszystko była prawda.
Przez jedną dobę straciłam wszystko. Nie miałam ojca, nie miałam mieszkania. Byłam sama. Nie wiedziałam, gdzie mam się teraz podziać. Nie wiedziałam nic.

- Przepraszam, czy pani jest właścicielką tego mieszkania? - odwróciłam się, przede mną stał jakiś strażak, trzymając w rękach duże pudło.

- Tak - potwierdziłam.

- To wszystko, co udało nam się uratować. Reszta niestety została spalona - powiedział, wręczając mi karton.

Podziękowałam, przyjęłam kondolencje od mężczyzny i wróciłam do obchodu mieszkania. Nie znalazłam już nic więcej, co nadawałoby się do użytku, więc wróciłam na podwórko. Omówiłam jeszcze sprawy odszkodowania z panem Jarosławem. Pieniędzy, w porównaniu z takimi stratami, miałam dostać naprawdę niewiele. Po chwili dostałam esemesa:

''Czekaj na mnie, zaraz będę'' - przeczytałam.

Usiadłam więc na ławce, przy której przywiązałam Maksa. Po kilku minutach zobaczyłam nadbiegającą Natalie. Wszyscy się już rozeszli, więc byłyśmy tylko same. Przytuliła się do mnie i nic nie mówiła.

- Skąd się dowiedziałaś? - odezwałam się pierwsza.

- Pół miasta o tym trąbi - oznajmiła i jeszcze mocniej się do mnie przytuliła. - Ja nawet nie wiem, jak cię pocieszyć...

- Nie musisz. Nic mnie chyba nie pocieszy - w tym momencie na plac, z prędkością światła wjechały jakieś dwa samochody.

Oderwałyśmy się od siebie i wtedy rozpoznałam auto Bartka.

- A ten co tu robi? - zapytałam tak jakby sama siebie.

- Powiedziałam mu - oznajmiła przyjaciółka.

- Po co?

- Spanikowałam. Myślałam, że najlepiej jak go poinformuje. To w końcu twój chłopak, nie?

Bartek wyskoczył z samochodu, a z drugiego wyszedł Michał. A tego kto tu zapraszał? Oboje do mnie podeszli.

- Co wy tu robicie? - zapytałam.

- Magda, jak sobie pomyślę, że pozwoliłbym ci wczoraj wrócić do domu... - zaczął Bartek i mocno mnie przytulił. - Nie wybaczyłbym sobie tego nigdy...

- No, ale po co tu przyjechałeś?

- No żeby cię zabrać do domu. Nie będziesz przecież spała na ulicy - oznajmił i popatrzył na mnie z troską.

- Nie Bartek. Nie mogę... - oderwałam się od niego.- Znajdę sobie coś. Nie będę ci przecież zabierała łóżka. Muszę sama sobie poradzić...

- Mamy bardzo wygodną kanapę - uśmiechnął się.

Po chwili zastanowienia, powiedziałam:

- No dobra, ale pod warunkiem, że to ja będę spać na kanapie i tylko do czasu aż sobie coś znajdę.

Bartek zgodził się.

- A po co zabrałeś Kubiaka? - spytałam szeptem.

- Niestety muszę jechać na trening. Miśkowi znowu dała się we znaki ostatnia kontuzja, więc ma wolne. Zaoferował odwieźć cię do mieszkania. Na początku się nie zgadzałem, ale w końcu dałem za wygraną.

- I dobrze. Nie możesz opuszczać przeze mnie treningów - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.

Po pożegnaniu z Natalią, wsiedliśmy do samochodów. Ja z Kubiakiem to jednego, a Bartek do drugiego. Cała podróż minęła nam w milczeniu. Kiedy wyszłam z auta, trochę trudno mi było nieść pudło i zarazem trzymać smycz Maksa.

- Daj, pomogę ci - powiedział Michał i zabrał ode mnie karton.

Podziękowałam i uśmiechnęłam się do niego, a po chwili weszliśmy do mieszkania. Wzięłam pudło i udałam się do salonu. Usiadłam na kanapie i postawiłam go przed sobą. Musiałam zobaczyć, co takiego mi jeszcze pozostało. Na wierzchu znajdowały się ubrania. Trzy koszulki, para spodni, trochę bielizny, bluza oraz kilka rzeczy mojego taty. Dalej kosmetyczka z kosmetykami w środku, oraz moja skarbonka, w której znajdowało się ok. 200 zł. Następnie wyciągnęłam moją lustrzankę - odetchnęłam na jej widok, oraz dwa albumy ze zdjęciami. Moimi zdjęciami. Nie takimi, na których znajdowałam się ja, lecz takimi, które sama zrobiłam. Nie oglądałam ich już od wielu miesięcy. Już dawno odstawiłam fotografie na bok. Kiedy otworzyłam pierwszy album, do pomieszczenia wszedł Michał.

- Co tam robisz? - zapytał, siadając obok mnie. Trochę się zdziwiłam, ale odpowiedziałam:

- Przeglądam rzeczy ocalałe z mieszkania.

- A co tam trzymasz?

- To? To nic takiego...

- No pokaż - zabrał mi album i zaczął go przeglądać. - Sama je robiłaś? - spojrzał na mnie.

Pokiwałam twierdząco głową.

- Są dobre - powiedział. - Są naprawdę dobre. Dużo masz takich albumów?

- Miałam pięć. Zostały tylko dwa - oznajmiłam smutno. - Ale na komputerze miałam tysiące takich zdjęć.

Dobrze pamiętałam ile czasu poświęciłam na zrobienie ich wszystkich i późniejsze wybieranie najlepszych.

- Masz talent - uśmiechnął się. - To jest świetne - powiedział, wskazując na fotografie, które przedstawiało dziewczynkę puszczającą bańki i kotka, starającego się te bańki złapać.

- Moje ulubione. To jest kuzynka Natalii i jej kotek - uśmiechnęłam się. - Te jeszcze lubię - oznajmiłam, przewracając kartki i wskazując na zdjęcie, które przedstawiało zakochaną parę, bawiącą się na placu zabaw.

Michał uśmiechnął się i popatrzył mi w oczy. Długo nie mogłam oderwać spojrzenia od jego zielonych tęczówek. W końcu jednak spuściłam wzrok.

- Nie patrz tak na mnie - powiedziałam speszona.

- Ale jak? - zapytał, uśmiechając się.

- No tak - rzekłam, ale po chwili zakłopotana zabrałam mu album i odłożyłam z powrotem do pudła.

- To aż dziwne, że potrafimy ze sobą rozmawiać, tak normalnie - powiedział po pewnej chwili.

- Dlaczego dziwne? Ja nigdy nie miałam podstaw, żeby się z tobą kłócić i już od dawna nie zamierzam.

- Wiem. To chyba ja powinienem przeprosić...

- Nie przepraszaj - powiedziałam i zabrałam się za dalsze rozpakowywanie. Po chwili natknęłam się na jakieś zdjęcie w ramce. Wyjęłam je i od razu w oczach stanęły mi łzy.

- Co jest? - zapytał Michał i spojrzał na fotografie. Przedstawiała ona mnie jako około dwuletnie dziecko w rękach mojej mamy oraz mojego tatę. Chciałabym, żeby tak było nadal... Z oczu popłynęły mi łzy.

- Proszę nie płacz - szepnął Michał. - Wiem, że to już nigdy nie wróci... i wiem, że lepiej byłoby cofnąć czas, albo po prostu nie czuć nic, nie czuć smutku po tej stracie, ale tak się nie da. Tak się najnormalniej w świecie nie da... - popatrzył w moje mokre oczy i otarł mi łzę z policzka. - Tak po prostu musiało być...

Popatrzyłam na niego ze smutkiem w oczach, a po chwili przytuliłam się do niego. Czułam, że się lekko spiął.

- Dziękuję - wyszeptałam.

- Nie ma za co - odpowiedział i po chwili poczułam, jak on też mnie obejmuję.

_________________________________________________________________________________
Chcieliście Dzika no to proszę bardzo :D Mam nadzieję, że zadowoleni :)
Ostatnio zauważyłam, że napisałam w ''o mnie'', że możecie mnie pytać w stronie pt. Pytania?, ale ja głupia nie zrobiłam tej strony xD Tak, tak te moje ogarnięcie. Także postanowiłam założyć blogowego aska, więc możecie mnie już męczyć :)
A teraz mam pytanie: Kogo wolicie, tak w realu, Kurka czy Kubiaka? Piszcie w komentarzach ;)

16 komentarzy:

  1. njdnnsaijbndijabnxois Dzikowi mówię stanowcze nie! I nie obchodzi mnie to, że się zmienił, czy coś. Nie i koniec!
    Ale i tak świetnie piszesz, więc mogę ci to wybaczyć :P
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kto chciał Kubiaka?:D nie ja!:P Ale jestem zadowolona, tylko niepokoi mnie ze może zacząć coś miedzy nimi się dziać bo jak dla mnie jesteś nieprzewidywalna:)
    Którego wolę? Trudne pytanie, żadnego nie znam osobiście ale przez wzgląd na mój ulubiony klub (znowu nie bijcie xd) i taką pozytywną empatię wolę Bartka!:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * wiem, że Skra to nie jego obecny klub a były :D żeby nie było, że nie wiem;D haha

      Usuń
    2. Nikt cię nie ma zamiaru bić xD Każdy ma swoje zdanie i ja to szanuję :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Ja chciałam, ja! I wielbię cię z niego kobieto :D
    Rozdział taki, że aż brak słów :D
    Pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. To takie smutne i przykre... Najpierw śmierć ojca, teraz spalone mieszkanie...
    Po za tym to coś mi się tu święci. Ten Kubiak nagle się taki słodki, miły i wgl zrobił. Denerwuje mnie. Myśli, że to coś mu da?

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowy rozdział: http://spala-adventures.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale piszesz! Super! Strasznie się wciągnęłam :) Wolę Bartka, chociaż Michał też ma w sobie coś takiego..ciekawego ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. KURKAA!! Jest wspaniały, a Kubiak ma pochrzanione priorytety :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzika!!! Mój ulubiony siatkarz :)
    Świetny rozdział już się nie mogę doczekać następnego. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń