sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 23.

Zaczekałam aż na zegarze pojawi się 7.00. Następnie wstałam i udałam się do łazienki. Przebrałam się w swoje wczorajsze ciuchy i wypłukałam sobie usta płynem. Później skierowałam swoje kroki do kuchni. Przechodząc przez salon, na kanapie ujrzałam słodko śpiącego Bartka. Po cichu do niego podeszłam i okryłam go kocem. Uśmiechnęłam się do siebie, po czym przeszłam do kuchni. Wyciągnęłam z lodówki potrzebne składniki i zabrałam się do robienia naleśników. Chciałam się jakoś wszystkim odwdzięczyć za gościnność. Po pół godzinie były już gotowe. Kiedy polewałam potrawę jagodami, do pomieszczenia wszedł Pit i Bartek.

- A ty co tak wcześnie? I co tak ładnie pachnie? - spytał pierwszy, nalewając sobie soku do szklanki.

- Spałaś ty dzisiaj w ogóle? - zapytał drugi, obejmując mnie od tyłu.

- Nie mogłam zasnąć - wychrypiałam. Nawet nie wiedziałam, że tak bardzo zaschło mi w gardle. Złapałam za szklankę Piotrka i upiłam z niej spory łyk. - Siadajcie. Zaraz podam - poleciłam i zabrałam się do robienia pięciu kaw.

Chłopcy usiedli przy stole, a zaraz dołączył do nich Michał i Zbyszek.

- Czy wy nie możecie gadać ciszej? Nawet ósmej nie ma - zaczął narzekać Kubiak.

- Już nie przesadzaj. Boże wyglądasz strasznie! - wrzasnął na mój widok Zibi, kiedy stawiałam mu śniadanie przed nosem. Następnie dostał z łokcia od Piotrka.

- Dzięki... - wywróciłam oczami. - Wiesz, jak pochlebić dziewczynie.

- Przepraszam, no ale taka prawda. Wyglądasz jak zmora, duch, czy coś takiego.

- Po prostu nie najlepiej spałam. Jedz, bo ci wystygnie - nakazałam i zajęłam miejsce obok Piotrka.

- Patrz, Piter, tak się robi naleśniki - powiedział Bartek z pełnymi ustami.

- Co wy chcecie od moich naleśników? - wzburzył się Cichy.

- Może to, że kiedy jem twoje, to skorupki jajek trzeszczą mi w zębach.

- Cieszcie się, że w ogóle wam coś gotuję! Jak jesteście tacy mądrzy, to sami zróbcie lepsze. Kubiaka to w ogóle nie można do garów dopuścić, bo albo podpali chałupę, albo nas wszystkich pozatruwa!

Michał wywrócił oczami, a ja się cicho zaśmiałam.

- O widzę, że ci humor wrócił - zauważył Zibi.

- Smutno mi, to prawda, ale wiem, że mój tata nie chciałby, żebym rozpaczała.

- A dlaczego tak sądzisz? - zapytał.

- Powiedział mi to kiedyś, jak byłam mała. Wrócił ze służby zraniony, a ja myślałam, że to coś bardzo poważnego. Powiedziałam mu, że się o niego boję, a on wtedy pogłaskał mnie po głowie i powiedział, ze gdyby coś mu się stało, mam szybko wziąć się w garść i nie płakać, bo on wtedy znajdzie się tylko w innym, lepszym świecie, ale zawsze będzie nade mną czuwał - głos mi lekko zadrżał.

- To... to piękne - wyszeptał Piter.

Wymusiłam z siebie delikatny uśmiech.

- Dobra, to ja już się zbieram - oznajmiłam, wstając i zbierając talerze ze stołu.

- Zostań jeszcze - Michał złapał mnie za rękę.

Popatrzyłam na niego zdziwionym spojrzeniem.

- Nie mogę - powiedziałam, zabierając dłoń. - Nie mam ubrań, kosmetyków i wielu innych potrzebnych rzeczy.

- Odwiozę cię - Bartek zerwał się z miejsca.

- Nie, nie trzeba. Przejdę się - oznajmiłam, wkładając naczynia do zmywarki. - Maks potrzebuje spaceru i ja też go potrzebuje.

- No okej, uparciuchu - Bartek puścił do mnie oczko.

Uśmiechnęłam się i żegnając, opuściłam pomieszczenie. Zabrałam Maksa i wyszłam z mieszkania. Szłam
powoli opuszczonymi ulicami, od czasu do czasu omijając kałuże pozostałe po nocnej ulewie.Wracałam... wracałam do domu... jedynie mojego domu... Nie wyobrażałam sobie teraz mieszkania samej.

- Przynajmniej mam ciebie - szepnęłam do psa, a ten jakby wszystko rozumiał, odwrócił się i zaczął merdać ogonkiem. Zaśmiałam się pod nosem.

Kiedy skręciłam w uliczkę prowadzącą na osiedle, zobaczyłam na placu wóz strażacki, policję oraz karetkę. Wokół wszystkiego tłoczyli się chyba wszyscy mieszkańcy bloku. Zdezorientowana podeszłam do sąsiadki, pani Celiny. Kiedy mnie zobaczyła, rzuciła się na mnie z płaczem.

- Madziu, kochanie - załkała. - Moje ty biedactwo. Dobra, a tej o co chodzi?

- Co się stało? - zapytałam, odrywając się od szlochającej kobiety. Ta jednak milczała. - Proszę pani, niech pani odpowie - podniosłam głos, widząc, że sąsiadka nie może tego z siebie wyrzucić.

Kobieta jednak tylko pokręciła głową i wskazała na policjanta. Chwiejnym krokiem podeszłam do mężczyzny, który okazał się nikim innym jak panem Jarosławem.

- Boże, dziecko tak ci współczuję... - zaczął.

- Czy może mi ktoś w końcu powiedzieć, co tu się do cholery dzieje?! - wykrzyczałam. - Co tu robi ten wóz strażacki? Co pan tu robi? Dlaczego wszystkim jest mnie żal? No chyba nie sądzę, żeby to było z powodu mojego ojca, prawda?

- Już ci wszystko wyjaśniam. Bo wiesz... twoje mieszkanie... ono... spłonęło - spuścił głowę.

Popatrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami.

- To żart, prawda? To tylko pieprzony żart.

- Niestety nie - funkcjonariusz pokręcił głową.

- Mogę tam wejść? - zapytałam.

- Musisz jeszcze chwilę poczekać. Nie wiemy, czy tam jest na pewno bezpiecznie.

- A jaka w ogóle była tego przyczyna?

- Nie jesteśmy w 100 % pewni, ale najprawdopodobniej była to butla z gazem.

- Ale co butla z gazem? - zapytałam głupio.

- No... wybuchła - odpowiedział, patrząc na mnie litościwie.

- Powie mi pan, kiedy będę mogła tam już wejść? - głos któryś raz z rzędu zaczął mi drżeć.

 Mężczyzna pokiwał twierdząco głową, a ja odeszłam i usiadłam na pobliskiej ławce, chowając twarz w dłoniach. Tym razem nie płakałam. Chyba nie miałam już czym. Po pewnym czasie, usłyszałam głos pana Jarka, oznajmiający, że wszystko zostało sprawdzone. Przywiązałam psa do ogrodzenia i udałam się w stronę swojej klatki, czując na sobie spojrzenia wszystkich pozostałych na zewnątrz...

________________________________________________________________________________
No się troszeczkę namieszało , ale nie może być tak pięknie :P
I jak tam wasze wrażenia po dzisiejszych meczach? Zadowoleni z finalistów?
Ja osobiście na miejsce Zaksy wstawiłaby JSW, no ale trzeba przyznać, że Kędzierzynianie grali bardzo dobrze, więc gratuluję ;)
Proszę was WSZYSTKICH o komentarze, bo jak tam patrzę na ilość wyświetleń i liczbę komentarzy, to różnica jest ogromna, a chciałabym poznać opinię was wszystkich :)

12 komentarzy:

  1. No właśnie Jastrzębski powinien przejść i wtedy było by pięknie. A co do rozdziału to jak zwykle świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dłuższe pisz do choroby !

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedna Magda. Najpierw tata, teraz mieszkanie... Jak mogłaś?! Jesteś bezduszna.
    Też wolałabym, żeby Jastrzębski był w finale. No ale cóż, trzeba uznać wyższość ZAKSY :) U mnie juz nowy rozdział, więc zapraszam http://przeciezwieszgdziejestsiatkowka.blogspot.com/

    Pozdrawiam, no_princess :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ja lubię niegrzecznych pisarzy, mmmm ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślałam, że znowu kogoś uśmiercisz :D Miałam nadzieję, że trochę dłużej zostanie u chłopaków. Pit i to jego gotowanie ;) hah xD
    Bardzo fajnie piszesz ;D Czekam na kolejny i to szybko!! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmm a co by było gdyby ona tam została na noc...? nie ma co gdybać teraz:D Biedna ta nasza bohaterka:P
    Ciekawe co teraz z nią będzie? Zamieszka u Bartka i reszty? a tam Kubiak? którego rzeczywiście lubię ale nie tutaj:P na początku mi podpadł xd
    Nie ma Skry w PP także mi troszkę obojętne...:P (nie bijcie) Ale dzisiaj bardziej się skłaniam ku Resovi :D
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń