piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział 22.

- Tak? 

- Czy mam przyjemność z panną Magdą Lipińską? - zapytał mężczyzna.

- Owszem - odpowiedziałam, zastanawiając się nad tożsamością rozmówcy. - Kim pan jest? O co chodzi?

- Myślę, że to nie jest rozmowa na telefon. Mogłaby pani zjawić się za chwilę pod adresem (tu podał nazwę ulicy i numer)

Wiedziałam już o co chodzi, ale jakoś nie potrafiłam przyjąć tego do świadomości. 

- Postaram się tam być jak najszybciej - zakończyłam i trzęsącymi dłońmi schowałam komórkę z powrotem do kieszeni.

- Kto to był? - zapytał Bartek.

Opowiedziałam mu wszystko drżącym głosem.

- Zawiozę cię tam, to nie daleko - oznajmił, po czym skręcił w prawo.

Moje obawy stawały się większe z każdą minutą. Uświadomiłam sobie, że ten adres, to adres Szkoły Muzycznej. Kiedy Bartek zatrzymał samochód, wypadłam z niego jak poparzona i ze łzami w oczach podbiegłam do pierwszego, lepszego funkcjonariusza. Znałam go, był to pan Jarosław. Czasami wpadał do Roberta w odwiedziny.

- Gdzie on jest? - zapytałam, mimowolnie zaciskając pięści.

- Magda, tak mi przykro...

- Gdzie on jest?! - powtórzyłam, krzycząc.

Jarek wskazał palcem. Pobiegłam w to miejsce i ujrzałam tam ciało, owinięte już czarną folią, które ledwo dałam radę wypatrzeć w panującym mroku. Upadłam na kolana i przytuliłam się do umarłego ojca. Rozpłakałam się na dobre. Nie byłam w stanie powstrzymać morza łez, wylewających się z moich oczu. To musiał być sen, to musiał być tylko jeden z tych głupich koszmarów, po którym obudzę się i wszystko wróci do normalności. Chciałabym, żeby tak było, ale to niestety była rzeczywistość... Rzeczywistość, która tak okrutnie zabierała nam to, co kochamy...

- Dlaczego? Dlaczego? - powtarzałam, kołysząc się nad ciałem.

Po chwili poczułam, jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu.

- Zostaw mnie! - wykrzyczałam przez łzy. - Zostawcie mnie wszyscy w spokoju!

Jednak ten ktoś złapał mnie za dłoń, podciągnął do góry i mocno przytulił. Po zapachu perfum poznałam Bartka.

- Puść mnie! - krzyczałam, wyrywając się i bijąc siatkarza pięściami w klatkę piersiową. - 
Chce zostać sama! Chcę umrzeć, jak on!

- Nie wiesz co mówisz - powiedział spokojnie, gładząc moje włosy.

- Dobrze wiem! On był dla mnie wszystkim! Teraz nie mam już nikogo, rozumiesz? Nikogo! - szlochałam mu w koszulkę. 

- Masz Natalie, masz Kamila, wszystkich siatkarzy, masz... mnie - wyszeptał i mocniej mnie przytulił.

Potem już nic nie mówił. Pozwalał abym wszystko z siebie wyrzuciła. Po chwili zaczął padać deszcz. Bartek zdjął z siebie bluzę i zarzucił ją na mnie, po czym siłą zaciągnął do samochodu. Wyrywałam mu się, ale on był o wiele silniejszy. Zaczęła mnie strasznie boleć głowa, ale w żaden sposób nie potrafiłam przestać płakać. Jeszcze nigdy chyba nie czułam się tak podle, jak wtedy. 

- Gdzie ty jedziesz? To nie w tą stronę - wychrypiałam, widząc bliżej mi nieokreślone budynki.

- Myślisz, że pozwolę ci w takim stanie, siedzieć samej w domu? - popatrzył na mnie.

- To w taki razie, gdzie mnie wieziesz? - spytałam, czując łzy na nowo cisnące mi się do oczu.

- Do mnie.

- Chłopaki nie będą mieli nic przeciwko?

- Nie będą. A jeśli tak, to mam to gdzieś - odpowiedział i dodał gazu.

Po chwili byliśmy już na miejscu. Wzięłam Maksa na ręce, Bartek objął mnie ramieniem i weszliśmy do budynku, a następnie do mieszkania.

- Cześć Magda, a co ty tu robisz o tak późnej porze? - zapytał Piotrek, wyglądając z pokoju.

- Zostaje u nas na noc - oznajmił Bartek. - Później ci wyjaśnię - dodał, widząc pytające spojrzenie przyjaciela.

Zaprowadził mnie pod jakieś drzwi.

- Tu mamy łazienkę. Jak chcesz możesz się odświeżyć - powiedział, po czym prawie siłą wepchnął mnie do środka i zamknął drzwi.

- Bartek?

- Tak?

- Po pierwsze, to nie mam się w co przebrać, a po drugie, nie będę się kąpać z psem.

- Poczekaj chwilę - rzucił, po czym usłyszałam jak odchodzi.

Po chwili otworzył drzwi, zabrał ode mnie Maksa i podał mi koszulkę. Kiedy wyszedł, spojrzałam w lustro. Moje oczy były całe spuchnięte. Obmyłam twarz wodą i wzięłam szybki prysznic. Następnie narzuciłam na siebie T-shirt Bartka, który sięgał mi do połowy ud - zapewne był na niego za mały, i wyszłam z łazienki. Przez chwilę stałam zdezorientowana, nie wiedząc, gdzie się udać. Potem jakoś udało mi się namierzyć salon, dzięki głośnej rozmowie. W pomieszczeniu znajdowali się wszyscy, czterej współmieszkańcy.

- Magda... - zaczął Piotrek. - Tak... tak bardzo nam przykro... - podszedł i mnie przytulił. - Tak strasznie ci współczujemy...  

Wymusiłam z siebie niepewny uśmiech. Następnie podszedł do mnie Zbyszek, a potem... Michał. Kiedy mnie przytulił, poczułam się jakoś dziwnie... tak jakoś... dobrze? Szybko się od niego oderwałam.
Popatrzył na mnie ze smutkiem.

- Jeżeli chcesz się już położyć, to tak jest mój pokój - powiedział Bartek, wskazując na drzwi na przeciwko salonu.

Skinęłam głową i udałam się w wyznaczone miejsce, wcześniej zabierając Maksa z kolan Zibiego. Położyłam się do łóżka, przesiąkniętego zapachem Bartka. Długo patrzyłam w przestrzeń, nie mogąc zmrużyć oka. Kiedy tylko zamykałam powieki, przed oczami stawał mi obraz z przed niespełna godziny - ciało ojca, całkowicie owinięte czarnym materiałem. Szlochałam w poduszkę, nie chcąc, aby ktokolwiek to słyszał. Po pewnym czasie usłyszałam, jak ktoś cicho wchodzi do pokoju i kładzie się na łóżku po drugiej stronie pomieszczenia. Bartek zapewne dzielił pokój z Pitem. Przycisnęłam psa do piersi, ale nadal nie mogłam zasnąć, a ciężkie krople deszczu uderzające o parapet i odgłosy burzy, wcale mi w tym nie pomagały. Przewracałam się z boku na bok, co powodowało ciche protesty Maksa. Nawet nie zauważyłam, kiedy na zegarku wybiła 5.00.

_______________________________________________________________________
Tak, tak wiem, że jestem zła i w ogóle, bo zabiłam ojca Magdy, i nie dodawałam rozdziałów. Ja to doskonale wiem... Dlaczego uśmierciłam Roberta? Nie wiem. Na prawdę nie mam najmniejszego pojęcia. Szczerze, to poprzedni rozdział napisałam, nie mając kompletnie pomysłu na następny. Chodziłam i główkowałam, co z tym zrobić, no i postanowiłam właśnie to. Mam nadzieję, że się na mnie za bardzo nie wkurzycie.  Dlaczego nie dodawałam rozdziałów? No cóż mój Cyfrowy Polsat (internet) kompletnie nie chce ze mną współpracować i co jakiś czas ma te swoje humorki.
 


7 komentarzy:

  1. :'(
    Szkoda mi Magdy, dobrze, że przynajmniej ma kogoś takiego jak Bartek :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zabijasz bohaterów, jakaś ty niedobra ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. czekam na dalszy rozwój sytuacji. Coś mi się wydaje, że Kubiak jeszcze namiesza i może trochę Piter..
    M.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam!:* Przepraszam miałam problemy z kompem nadal mam... ale udało mi sie dorwać! po wielkich poszukiwaniach twojego bloga bo znowu nie zapisałam adresu udało się! ale już teraz nie będe tak głupia i zapisałam na swoim blogu takze juz sie nie zgubi:)
    Oooo i co tu powiedzieć? Zaskoczona jestem tą śmiercią Roberta, szczerze nie spodziewałam się że aż taki horror będzie:D Ale tez mi się podoba:D
    zaraz zabieram się za kolejny rozdział do nadrobienia:)

    http://szukajacszczescia-lookingforhappiness.blogspot.com/ jak masz ochotę wpaść:)

    OdpowiedzUsuń