czwartek, 10 stycznia 2013

Rozdział 12.


Następnego dnia wstałam wcześnie rano i ledwo żywa udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i poszłam zjeść śniadanie. Nalałam Maksiowi czystej wody do miski i nasypałam karmy do drugiej. Kiedy Maks się najadł, nałożyłam mu smycz. W tym momencie ze swojej sypialni wyszedł Robert.

- A ty co tak wcześnie? - zapytał, przecierając oczy.

- Mamy wcześnie zbiórkę - oznajmiłam.

- Powiedz mi, co potrzebuje ten pies?

- Wystarczy, że będzie miał miskę czystej wody i chrupek w drugiej oraz wyprowadzisz go na 15 minut rano i wieczorem.

- Okej.

- Dziękuje, że się zgodziłeś nim zająć.

- Nie ma sprawy.

Kiedy tata zniknął za drzwiami łazienki, założyłam japonki, złapałam za smycz i wyszliśmy z bloku, a później poszliśmy do parku. Po 20 minutach wróciliśmy do domu. Dopakowałam jeszcze potrzebne kosmetyki i dokumenty do torby. Pożegnałam się z tatą i wyszłam. Włożyłam walizkę do bagażnika i ruszyłam w stronę COS-u. Moje nowe autko sprawiało się znakomicie. Włączyłam radio i zaczęłam słuchać porannych wiadomości. Dzisiaj może być pod wieczór burza. Mam nadzieję, że nie zacznie się wcześniej, bo już widziałam minę Bartka. W sumie to był mój pierwszy lot - nie wiadomo, czy sama się nie będę bała. Przed budynkiem powitali mnie Ruciak i Jarosz. Zaoferowali pomóc zanieść mój bagaż do autokaru.

- O której ruszamy? - zapytałam Piotrka.

- Andrea mówił, że w okolicach 10.00.

- Co? Przecież to jeszcze ponad godzina! - jęknęłam, siadając na ławce. Cichy usiadł obok mnie.

- Wiem, ale Andrea nienawidzi robić wszystkiego na ostatnią chwilę.

- A gdzie reszta?

- Zaraz pewnie się zjawią.

- To dobranoc - powiedziałam i położyłam głowę na ramię Piotrka. - Mogę, prawda?

- No jasne - zaśmiał się.

Po kilku minutach przysnęłam. W pewnej chwili usłyszałam nadchodzących siatkarzy.

- Ty, Kuraś, patrz - Cichy już ci dziewczynę podbiera - to był głos Igły.

- Mam być zazdrosny? - usłyszałam Bartka.

- Nie no, co ty - zaśmiał się Piter.

- No ja mam nadzieję.

Otworzyłam oczy i podniosłam głowę.

- Możecie się tak nie drzeć? Spać nie można.

- Sory mała, ale zaraz ruszamy - powiedział Cichy.

- Ja nigdzie nie idę. Spaaać - ziewnęłam i znowu wtuliłam głowę w ramię Piotrka.

Zaraz jednak poczułam, jak coś podrywa mnie do góry i przerzuca sobie przez plecy.

- Nie wywiniesz się - zaśmiał się Bartek, to właśnie on mnie niósł.

- Kiedyś się przez was nabawię lęku wysokości - pisnęłam, wisząc 2 metry nad ziemią i to na dodatek głową w dół!

- Przyzwyczaisz się.

Po chwili siedziałam już w autobusie. Za mną siedzieli Igła z Pitem, przed Bartman z Kubiakiem, a obok Bartek. Położyłam głowę na jego ramieniu. Musiał trochę zjechać w dół, żeby mi było wygodnie.

- Sory, ale ja idę spać - oznajmiłam.

- Śpij - powiedział po czym pocałował mnie w usta. - Tak na dobranoc - zaśmiał się.

Po kilku minutach odpłynęłam w krainę Morfeusza. Śniło mi się, że wszyscy lecieliśmy samolotem. Za oknami szalała ogromna burza i w pewnym momencie jedno skrzydło samolotu się oderwało. Wszyscy zachowywali się, jakby nic nie widzieli. Starałam się ich wszystkich ostrzec, ale z mojego gardła nie wydobywał się żaden głos. Po chwili drugie skrzydło także się oderwało i zaczęliśmy spadać. Sekundę przed uderzeniem w ziemię, ocknęłam się.

Zauważyłam, że podczas snu, zmieniłam pozycję i teraz leżałam Bartkowi na kolanach. Szybko wróciłam do pozycji siedzącej.

- Dzień dobry - powiedział- Bartek. - Jak się spało?

- Świeetniee - przeciągnęłam się. - Jesteśmy już?

- Za 20 minut będziemy.

Odwróciłam się, żeby sprawdzić co robi Igła - on też spał w najlepsze. Pit uśmiechnął się do mnie i zaczął budzić Krzyśka.

- Jeszcze 5 minut - wybąkał.

- Igła żałuj, że nie nagrałeś Kurasia - powiedział Winiar, siedzący po naszej drugie stronie. - Wyglądali tak uroczo - uśmiechnął się.

- No nie. Piter, dlaczego mnie nie obudziłeś? - Igła od razu się ocknął. - Trzeba to powtórzyć - powiedział i wyciągnął kamerę. - No już, mi wracać do tamtej rzekomo uroczej pozycji!

- Chciałbyś - prychnęłam.

- Zabierz mu to, Piter - powiedział Bartek.

Cichy wykonał polecenie Kurka i po krótkiej szarpaninie, trzymał w ręku kamerę Igły.

- Oddawaj - krzyknął Krzysiek.

- Nie - zaśmiał się Piter, podając urządzenie do Winiara.

- A teraz patrz - uśmiechnął się Bartek i zachłannie wpił się w moje usta. Odwzajemniałam pocałunek, który stawał się coraz bardziej namiętny.

- No nie... Czy wy zawsze musicie mi to robić?

- Musimy - zaśmiałam się, odrywając od Bartka.

- Brawo Kurek - powiedział Zibi, odwracając się w naszą stronę.

Po kilku minutach, siedzieliśmy już na lotnisku. Pogoda nie była za piękna - zaczął padać delikatny deszcz.

- Oby się nie pogorszyło - powiedziałam, wskazując za okno.

- Też mam taką nadzieję - odpowiedział Bartek, biały jak ściana.

- A co, ty mała też się boisz latać? - zapytał siedzący obok mnie Zibi.

- To mój pierwszy lot - oznajmiłam.

- Nie ma się czego bać - powiedział i przytulił mnie na pocieszenie.

- Chyba będę rzygać - krzyknął Bartek i popędził do łazienki.

- Cały Siurak - westchnął Igła, zadowolony z odzyskanej kamery.

Po godzinie wsiedliśmy do samolotu. Deszcz rozpadał się na dobre. Zajęłam miejsce między Bartkiem, a Pitem.

- Trzymasz się, kotek? - zapytałam Kurka.

- Jakoś żyję - uśmiechnął się smutno.

Kiedy wystartowaliśmy, przytuliłam się mocno do Bartka.

- Boję się - wyszeptałam.

- U mnie pocieszenia nie szukaj - powiedział cicho.

- Przeżyjemy to razem - uśmiechnęłam się i mocniej się w niego wtuliłam.

Po kilkunastu minutach usłyszeliśmy jednak pierwszy grzmot. Od razu przed oczami stanął mi obraz z mojego dzisiejszego snu.

- Lecę do kibla - krzyknął Bartek, wyswobadzając się z moich objęć i pędząc w stronę toalety.

- Pit, przytul mnie - powiedziałam, zwracając się w jego stronę.

- A co na to Bartek? - zaśmiał się.

- Nie ważne. Przytul - pisnęłam, kiedy za oknem znowu błysnęło.

Piter objął mnie, a ja wtuliłam głowę w jego tors.

Bartek do końca lotu nie wychodził z łazienki, a ja zasnęłam w objęciach Pita. Obudził mnie donośny głos Zibiego:

- Piter, znowu? To się zaczyna robić podejrzliwe.

- Przestań. Wiesz, że to tak po przyjacielsku. Bartek rzyga, to miałem ją zostawić?

- Nie no spoko.

- Jesteśmy już? - zapytałam, otwierając oczy.

- Za parę minut lądujemy - oznajmił Bartman.

Na szczęście pogoda w Londynie była całkiem przyzwoita. Deszcz jedynie lekko kropił, więc lądowanie obyło się bez większych przeszkód. Na lotnisku powitały nas tłumy kibiców. Chłopcy poszli rozdawać autografy i pozować do zdjęć. Wraz za sztabem poczekaliśmy aż skończą, po czym wsiedliśmy do autokaru, który zawiózł nas do hotelu.

_________________________________________________________________________________
Tadam! I jest 12! Zgodnie z obietnicą dedykuje ten rozdział: Kaśce - dzięki za te wszystkie uwagi i rady :* I nie bój się pisać własnego bloga, to na prawdę nic strasznego :)

13 komentarzy:

  1. Ja też się boję panicznie latać brr -.- A, że mam rodzinę w Stanach to robię to prawie, co roku... Rozdział cudny i taka długość mi odpowiada :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję, ja nie mam z lataniem problemów.
      Dziękujec:)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Też chciałabym mieć takiego Pita, żeby móc się do niego przytulać *.*
    Jak czytałam o Kurku to od razu przypomniał mi się cytat - ,,odejdź odejdź bo będę rzygał'' hehe
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach ten Piter... Zawsze może służyć jako poduszka :D Kurek genialny.

    Pozdrawiam, no_princess

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze raz ja :) U mnie juz nowy rozdział się pojawił.
      http://przeciezwieszgdziejestsiatkowka.blogspot.com/


      Pozdrawiam, no_princess

      Usuń
  4. Matko... dziękuje za dedykację :) Rozdział świetny i chyba mój ulubiony <3 chociaż mało Dzika :(
    Pozdrawiam :*
    Kaśka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przecież nie może być cały czas o Dziku :p
      Pozdrawiam:*

      Usuń
  5. Kieedy następny? :))

    OdpowiedzUsuń
  6. To tylko ja jestem jeszcze nielatająca? ;D Na razie wsiadłam tylko do autobusu i auta xD No i rower, skuter, narty... i sanki xD pozdrawiam, świetny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja leciałam tylko raz i to bardzo krótko ;)
      Dziękuje i również pozdrawiam.

      Usuń