środa, 16 stycznia 2013

Rozdział 17.

Obudził mnie głośny klakson jakiegoś durnego samochodu. Usiadłam i rozejrzałam się dookoła. W każdym możliwym miejscu w pokoju znajdowali się śpiący siatkarze. Obok mnie, na łóżku leżał Bartek. Pod łóżkiem, po mojej stronie spał Winiar i przytulony do niego Igła. Na środku znajdował się Łukasz, z głową na torsie Kubiaka, a obok nich drzemał Ruciak. Pod drzwiami spał Bartman z Pitem. Reszcie najwidoczniej udało się wrócić do swoich pokoi. Chociaż w sumie jest jeszcze łazienka i korytarz... Miejmy nadzieję, że ich tam nie ma.

Poczułam nastające pieczenie i suchość w gardle. Szybko wyskoczyłam z łóżka. Kiedy ustałam, moją głową wstrząsnął przeszywający ból. Kac - wróg numer jeden. Omijając rozwalonych we wszystkie strony siatkarzy, podeszłam do zgrzewki z butelkami wody mineralnej. Chwała Igle, że wpadł na tak cudowny pomysł! Wyciągnęłam jedną i od razu pochłonęłam całą jej zawartość. Następnie wyjęłam z torby tabletki przeciwbólowe i połknęłam jedną. Ostrożnie podeszłam do szafki nocnej i chwyciłam za telefon.

Wyświetlacz wskazywał 9:40.

- Chłopaki! - krzyknęłam na całe gardło.

- Co? Co się dzieję? - Kurek od razu skoczył na równe nogi i złapał się za głowę, najwidoczniej ból też mu doskwierał.

- O której macie trening? - zapytałam, łapiąc w locie koszulkę i szorty.

- O 10.00.

- No to macie 20 minut. Wstaaaawaaać! - wydarłam się, kopiąc każdego po kolei.

- O boże, Andrea nas zajebie, jak się dowie - powiedział Winiar, zrywając się i wyciągając butelkę ze zgrzewki.

- No to ruszcie te dupy, weźcie prysznic, ogarnijcie się i tam na szafce macie tabletki przeciwbólowe - rzuciłam i zniknęłam za drzwiami łazienki.

Wskoczyłam szybko pod prysznic, po minucie wyszłam, ubrałam się, umyłam zęby i rozczesałam włosy. W locie chwyciłam za paluszki, jeszcze z podróży, i pobiegłam na trening. Chłopcy byli już na miejscu.
Prezentowali się nad wyraz dobrze. Zajęłam miejsce i zabrałam się za swoje śniadanie.

- Prze Pani Doktor! - usłyszałam głos Igły. - Wypadek mały!

Złapałam za apteczkę i podbiegłam do zranionego Bartmana.

- Co jest? - zapytałam, patrząc na leżącego siatkarza.

- Coś mnie zabolało. O tu, tutaj - powiedział, wskazując na biodro. - Może nie powinienem już trenować?

- Muszę to obejrzeć - oznajmiłam i pochyliłam się nad nim.

- Mała, błagam cię, ja nie wyrobię. Powiedz, że to nic poważnego, ale nie mogę już ćwiczyć - popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem.

- Czy wielki Zbigniew Bartman wymięka? - zaśmiałam się cicho.

- No, proszę.

- A co będę za to miała?

- Nie wiem. Wymyślimy coś później. Proooszę.

- No dobra. Złaź z boiska - powiedziałam, wskazując na ławkę.

- Dzięki, dzięki, dzięki - Zbyszek podniósł się i z udawanym grymasem na ustach, skierował się w stronę siedzeń.

- Ej mnie chyba też coś zabolało! - krzyknął Bartek, widząc siadającego Bartmana.

Prychnęłam.

- Ćwiczyć! Trzeba być twardym nie miękkim - krzyknęłam i zajęłam miejsce obok Zibiego.

Kurek popatrzył na mnie z wyrzutem i kontynuował trening.

Te trzy godziny ciągnęły się w nieskończoność. Chociaż całkiem często musiałam biegać i rozmasowywać komuś mięsień, czy opatrywać delikatne rany. Chłopaki w ogóle nie uważali na siebie i wszystko robili ''na odwal''. W końcu udaliśmy się na stołówkę. Chłopaki rzucili się na jedzenie, jak stado wygłodniałych goryli. W sumie, to się im nie dziwiłam.

- Kurde Dziku, jak ty to robisz? - zapytał przy stole Igła.

- Ale co?

- No, że jesteś taki no świeży. Jakbyś w ogóle kaca nie miał.

- Bo on to ma kurde stalowy łeb! - wtrącił Bartman.

Dopiero teraz spojrzałam na Michała. Rzeczywiście wyróżniał się spośród innych. Nie narzekał na ból głowy, czy na suchość w gardle.

Kiedy w ekspresowym tempie wszystko zostało pochłonięte, wróciliśmy do pokoi. Wszyscy poszli się położyć. Dobrze, że Andrea dał im wolne do końca dnia. Możliwe, że coś podejrzewał...
Ja także poszłam do swojego pokoju. Sięgnęłam po książkę i usadowiłam się w fotelu. Po godzinie zamknęłam książkę i odłożyłam ją na szafkę. W tym momencie ktoś zapukał do drzwi. To ktoś tu w ogóle potrafi pukać? - zdziwiłam się i krzyknęłam ''proszę''.

W wejściu moim oczom ukazał się Kubiak. A tego co tu przywiało? - wytrzeszczyłam oczy i podniosłam się z fotela.

- Czego chcesz? - zapytałam gorzko.

- Pogadać - odparł cicho i zamknął drzwi.

- A o czym niby miałabym z tobą gadać? Jeżeli szukasz rozrywki i przyszedłeś się tu ze mną kłócić to drzwi są tam - powiedziałam, wskazując ręką na wyjście.

- Nie chce się z tobą kłócić. Chcę, żebyś mnie wysłuchała.

- Wysłuchała? No dobra, proszę bardzo - zgodziłam się, ciekawa co ma mi do powiedzenia.

- Tylko mi nie przerywaj - nakazał.

- Postaram się - bąknęłam, zakładając ręce na piersi.

- Magda... no, bo... ja... ja chciałbym ci to wszystko wytłumaczyć - zaczął. - Chciałbym ci wytłumaczyć ponieważ ja tak nie umiem... Ja nie potrafię tego dusić w sobie... Nie mogę ukrywać tego, że... że mi się podobasz - wyszeptał i wbił we mnie wzrok.

Wmurowało mnie. Co? Że jak?

- To żart? - zapytałam, mimowolnie zaciskając pięści. - Żart, prawda? - krzyknęłam.

- To nie żart - powiedział cicho. - Kiedy przyszłaś wtedy na trening, i pierwszy raz cię zobaczyłem to... to może nie była miłość od pierwszego wejrzenia, to raczej było zauroczenie, tak, zauroczenie. Lecz później, zacząłem sobie uświadamiać, że mi się cholernie podobasz - urwał i spuścił wzrok. - Ale ja mam dziewczynę... Monikę. Nie mogłem pozwolić, żeby nasz związek nagle się rozpadł, przeze mnie, a raczej przez ciebie - znowu przeszył mnie spojrzeniem. - Zacząłem być dla ciebie niemiły, wredny, chamski, żeby nabrać do ciebie dystansu. Wtedy myślałem, że to najlepsze rozwiązanie, ale to nic nie zmieniło. Ten pocałunek w klubie może i był pod wpływem alkoholu, ale ja chciałem tego, tak cholernie tego chciałem. Potem mój związek z Moniką zaczął się rozpadać... Odsunęliśmy się od siebie. Myślę, że ona ma innego... - zrobił pauzę, ale po chwili znowu kontynuował i co raz bardziej się do mnie zbliżał. - Ja nie potrafię patrzeć, jak jesteś z Bartkiem, to mój przyjaciel i wiem o tym, że nie powinienem tego robić... Ale ja tak nie umiem, rozumiesz? To zżera mnie od środka... - powiedział.

Przyparł mnie do ściany. Teraz dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów, a ja nadal nie potrafiłam niczego sensownego z siebie wydusić. Przysunął swoją twarz do mojej.

- Odsuń się - powiedziałam. - Nie rób tego. Będziesz potem żałował.

- Wiem to - wyszeptał i delikatnie dotknął ustami moich warg.
Nie mogłam się poruszyć, bo z całej siły trzymał mnie za nadgarstki. Potem zaczął całować coraz bardziej namiętnie i nie zważał uwagi na to, że nie odwzajemniałam pocałunku. Po chwili się odsunął.

- Nie mam zamiaru się poddać - wyszeptał, po czym opuścił pokój.

Schowałam twarz w dłonie i osunęłam się po ścianie. Zadawałam sobie pytanie - dlaczego? Po chwili rozpłakałam się, jak małe dziecko.

***

Piotrek wysunął głowę na korytarz, poruszony głośną rozmową z pokoju na przeciwko. Zobaczył Dzika wychodzącego z pokoju Magdy i szybko znikającego za drzwiami swojego pokoju. 
- Kubiak i Magda w jednym miejscu, nie wróży niczemu dobremu - pomyślał, po czym skierował się do pokoju numer 166. 

***

Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, ale nie byłam w stanie się poruszyć. Chciałam tylko, aby teraz wszyscy zostawili mnie w spokoju. Po chwili poczułam, jak ktoś mnie obejmuję i podciąga do góry.

- Ej, mała, co jest? - usłyszałam głos Pita.

Nie odpowiedziałam, tylko mocno się do niego przytuliłam i teraz płakałam w jego koszulkę.

- Kubiak? - zapytał, gładząc mnie po głowię.

Pokiwałam twierdząco głową i rozpłakałam się jeszcze bardziej. 

- Już wszystko dobrze. Spokojnie...

- Nic nie jest dobrze. Jest źle... teraz wszystko się pójdzie jebać... - powiedziałam przez łzy.

- Nie płacz już, bo cię głowa rozboli.

Postarałam się uspokoić.

- Przepraszam - powiedziałam, widząc wielką mokrą plamę na koszulce Pita.

- Nic się nie stało. A teraz powiesz mi o co chodzi?

Pokiwałam przecząco głową. 

- Nie chce o tym gadać. Dzięki za wsparcie, ale powinieneś już chyba iść.

- Na pewno? - zapytał, patrząc na mnie z troską.

- Na pewno.

- Tylko nie rób nic głupiego - rzucił i wyszedł.

Zamknęłam drzwi na klucz i położyłam się na łóżku. Do końca dnia nie wychodziłam z pokoju. Słyszałam dobijających się siatkarzy i zarazem wściekłego, jak i zrozpaczonego Kurka. Krzyknęłam im tylko, że żyję, a potem starałam się ich ignorować. Około 4 nad ranem udało mi się zapaść w niespokojny sen.

_______________________________________________________________________________
Przepraszam, że wczoraj nie dodałam, ale coś mi się z internetem stało i nie mogłam się z nim połączyć, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie, bo naprawdę namęczyłam się nad tym rozdziałem. W połowie pisania komputer mi wysiadł i wszystko poszło w pizdu, więc musiałam pisać od początku i nie jestem pewna, czy wyszedł mi tak, jak miał wyjść, ale to już pozostawiam waszej ocenie :)









10 komentarzy:

  1. oooho wydało się! Fajnie, coś zaczyna się dziać :) mam tylko nadzieję, że Bartek bardzo na tym nie ucierpi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wydało się, wydało :p A o tym to się już przekonacie później :)

      Usuń
  2. No fajnie, że rozkręca się akcja z Kubiakiem ;D Ciekawe kogo wybierze? :) A może dwóch naraz? Super rozdział jak zwykle ; >

    OdpowiedzUsuń
  3. TAK! Wiedziałam, wiedziała, wiedziałam !
    Z niecierpliwością czekam na rozwinięcie tego wątku :) I ma byc z Kubiakiem koniec kropka!
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Michał kocha Magdę! Wiedziałam! Normalnie kocham Cię za taki przebieg zdarzeń. Mam nadzieję, że Marga rozstanie się z Bartkiem i zwiąże się z Miśkiem.

    Pozdrawiam ciepło, no_princess

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej :) Wczoraj właściwie dzisiaj późno w nocy znalazłam tego bloga przeczytałam, ale nie wszystko bo sen mnie zmógł także teraz dokończyłam:)
    Akcja podoba się, tylko wq mnie Kubiak tutaj! I co z tego że się w niej zakochał skoro tak się chamsko zachowywał od początku! Mógł od razu powiedzieć o swoich uczuciach a nie bluźnić pod jej adresem! Wrrrrrrrrrr! Nie lubię! :( Madzi dobrze się układa z Bartkiem i niech tak zostanie!
    :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń