- Misiek, możesz mi do cholerny jasnej wyjaśnić, o co w tym wszystkim chodzi? - Piter z impetem wpadł do pokoju Dzika.
- Nie wiem o czym mówisz - oznajmił spokojnie Michał.
- Och doskonale wiesz o czym mówię. O Magdzie. O Magdzie, ty tępaku - Piter szalał ze złości. - Coś ty jej do cholery zrobił?
- Ja jej nic nie zrobiłam.
- To dlaczego siedzi teraz w pokoju i płaczę i to przez ciebie? Widziałem jak wychodzisz z jej pokoju. Jeszcze raz się pytam: co ty jej zrobiłeś?
Michał milczał.
- No mów! Mów do cholery!
- No już dobra, dobra - Kubiak poddał się. - Wszystko ci powiem. Tylko, jak komuś wygadasz, to...
- Nie wygadam. Spokojnie. A więc?
Michał wszystko mu opowiedział, a Piter słuchał z szeroko otwartymi oczami i buzią.
- Posrało cię do reszty? - wykrzyczał, kiedy przyjaciel zakończył swoje wyznanie.
- Jeżeli masz zamiar mi tu wyrzucać, to lepiej wyjdź - warknął Kubiak.
- Ale jak? Przecież... przecież wy skakaliście sobie do gardeł! Bartek to twój przyjaciel! Jak możesz mu to robić?!
- To jest niezależne od mnie. Próbowałem ją od siebie odepchnął, ale to był bezsensowny pomysł. Nie mogę przestać o niej myśleć, rozumiesz? Zerwałem z
Moniką, bo nie potrafię tak dłużej... nie mogłem jej dłużej okłamywać.
- Musisz to w jakiś sposób zakończyć - powiedział stanowczo Piter.
- Ale jak?
- Coś wymyślimy, stary. Damy radę - oznajmił Piotrek, klepiąc przyjaciela po plecach. - Mam taką nadzieję - dodał cicho.
***
Szłam powolnym krokiem w stronę stołówki, starając się jak najbardziej opóźnić moje przyjście. Wiedziałam jednak, że jest to nieuchronne i muszę się w końcu zobaczyć z chłopakami i z.... Kubiakiem. Wzięłam głęboki wdech i wkroczyłam do pomieszczenia. Wszyscy z mojego stolika od razu spojrzeli w moją stronę, a Bartek wstał, podbiegł do mnie i mocno przytulił.
- Co się stało? Dlaczego nie chciałaś ze mną wczoraj porozmawiać? Tak się martwiłem. Nigdy, przenigdy mi tak więcej nie rób - powiedział wtulając twarz w moje włosy.
- Nic mi nie jest - rzekłam i wyswobodziłam się z jego uścisku. - Musiałam pobyć trochę sama.
Usiedliśmy przy stoliku i od razu zaczęły się pytania o wczorajszy wieczór.
- Dajcie jej spokój - odezwał się Piter. - Jak nie chce, to niech nie mówi.
Popatrzyłam na niego z wdzięcznością.
- Dlaczego nic nie jesz? - zapytał Bartek.
- Nie jestem głodna - burknęłam i spojrzałam w stronę Michała. Patrzył się w przestrzeń i grzebał widelcem w talerzu.
- Musisz coś zjeść - rzucił Kurek i odszedł od stołu, by po chwili wrócić z talerzem pełnym kanapek. - Bez dyskusji - podsunął mi półmisek pod nos.
- Przecież to porcja, jak dla zapaśnika sumo - jęknęłam i chwyciłam jedną z kanapek z serem.
- Nie marudź tylko jedz - powiedział stanowczo i zajął swoje miejsce.
Po śniadaniu, rozpoczął się trening. Jak zwylke zajęłam swoje miejsce i obserwowałam chłopaków. Tym razem nikt nic sobie nie zrobił, więc nie musiałam interweniować. O 13.00 zebrałam swoje rzeczy i udałam się na obiad. Nałożyłam sobie zupę pomidorową i sałatkę. Kiedy usiadłam do stołu, chłopcy wbiegli do stołówki i rzucili się na potrawy. Następnie zajęli swoje miejsca i jak zwykle rozpoczęły się żarciki Igły i śmiechy pozostałych zawodników. Po chwili ujrzałam pamiętną pokojówkę, zbliżającą się do naszego stolika. A ta czego tutaj chce?
- Może dolać kompociku? - zapytała przesłodzonym głosem i uśmiechnęła się zalotnie w stronę Bartka.
- Nie, dzięki - fuknęłam, lustrując ją wzrokiem od góry do dołu.
- Na pewno? - ten głos zaczynał działać mi na nerwy.
- Na pewno - oznajmiłam i skupiłam wzrok na swoim talerzu. Spokojnie Magda, spokojnie.
- A może chcecie czegoś innego?
- Ciebie, kotku - Zbyszek puścił oczko w stronę blondwłosej i wyszczerzył się, a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
Dziewczyna spaliła buraka i odeszła, a ja nadal nie mogłam powstrzymać śmiechu, a z racji, że był on zaraźliwy, wszyscy po chwili zaczęli się śmiać.
- Niezły podryw, Bartman - wydusiłam, ledwo łapiąc oddech.
- Na takie wystarczy - zaśmiał się. - Już jest moja.
Igła poklepał Zbyszka po plecach:
- Szkoda, że tego nie nagrałem - powiedział. - To byłby hit internetu.
Po jakże zabawnym posiłku, chłopcy poszli na siłownie, a ja udałam się do pokoju. Odpaliłam laptopa Bartka i wyciągnęłam z torby pen-drive od Igły. Libero zgrał mi na niego te zdjęcia, które się mu najbardziej podobały. Wsunęłam go do USB i kliknęłam na ikonkę. Przejrzałam wszystkie fotki i wybrałam trzy, które moim zdaniem były najlepsze. Pierwsze ukazywało mnie i Krzyśka, jedzących lody i śmiejących się z niewiadomo czego, a drugie nas wszystkich, czyli mnie, Bartka i Piotrka (Igła robił zdjęcie), robiących dzióbek Na trzecim byłam ja sama, siedząca na trawie przy stawie. Wrzuciłam wszystkie na Facebooka i ustawiłam te trzecie na profilowe, po czym wyłączyłam komputer.
Po półtorej godziny znowu go odpaliłam i włączyłam Facebooka Po każdym zdjęciem miałam prawie 200 łapek i po 70 komentarzy. Chyba się robię sławna - zaśmiałam się.
Resztę swojego wolnego czasu spędziłam na sprzątaniu i czytaniu książki. W końcu do pokoju wpadł Bartek, oznajmiając, że już za 5 minut ruszamy. Dzisiaj graliśmy mecz z Bułgarią. Wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy i udałam się do autokaru. Pod halą powitały nas tłumy kibiców. Chłopcy jak zwykle poszli rozdawać autografy, a ja skierowałam się na boisko i zajęłam swoje miejsce. Po upływie pół godziny mecz się rozpoczął. Pierwszy set niestety nie wypadł najlepiej i przegraliśmy 22:25, drugi tak samo tylko, że wynikiem 27:29. Andrea chodził zdenerwowany wzdłuż naszej połowy i przeklinał pod nosem. Ja też bardzo się denerwowałam. Chłopcy w ogóle nie byli ze sobą zgrani. Grali bez ładu i składu. Na szczęście kolejny set udało nam się wygrać i zaświeciła się we mnie maleńka iskierka nadziei Niestety mecz ogólnie przegraliśmy 1:3. Chłopcy ze spuszczonymi głowami powędrowali do szatni, a ja udałam się już do autokaru. Kiedy wszyscy się już zapakowali, bez słowa wróciliśmy do hotelu.
Dwa dni później graliśmy mecz z Argentyną. Pewni siebie zawitaliśmy na boisku i wygraliśmy 3:0. Zadowoleni wróciliśmy do tymczasowego miejsca naszego pobytu. Chłopcy zarządzili, że gramy w butelkę u Igły i Ziomka. Guma przyniósł pustą butelkę i zaczęliśmy zabawę. Na początku wypadło na Zbyszka.
- Pytanie, czy wyzwanie? - Igła poruszał brwiami.
- Wyzwanie, a co mi tam.
- No to... pocałuj... emm... Winiara! - krzyknął uśmiechnięty.
- Coo?! - wrzasnął Michał. - Ja mam żonę.
- Oj tam. To tylko zabawa - oznajmił libero.
- Gorzko! Gorzko! - wszyscy zaczęli krzyczeć.
Bartman z zamkniętymi oczami wykonał polecenie i wrócił na swoje miejsce.
- Chorzy jesteście! - krzyknął, zawzięcie wycierając rękawem usta.
Wszyscy wybuchli śmiechem. Zbyszek zakręcił butelką i wypadło na Bartka. Wybrał wyzwanie i musiał wypić z zawiązanymi oczami, to co mu przygotowali chłopaki.
- Przez tydzień nie będę się z tobą całować - oznajmiłam.
Kurek jednak z łatwością pochłonął zawartość kubka i wróciliśmy do gry. Teraz wypadło na Jarosza.
- Patrząc na to, jakie macie chore pomysły, wybieram pytanie.
- No dobra, to powiedz nam, co sądzisz o Igle?
- Że jest małym, wpieprzającym się wszędzie, czasami doprowadzającym do szału, ale i tak kochanym i wspaniałym przyjacielem - zaśmiał się Kuba.
- Bo się rozkleję - libero teatralnie otarł łzę.
Jarosz zakręcił butelką i korek wskazał Kubiaka.
- Pytanie! - uprzedził Michał.
- No to jak jesteśmy już przy tym, to co sądzisz hmm... o Magdzie? - wytrzeszczyłam oczy.
- Wyzwanie wybieram! - odparł szybko Misiek.
- No to wyzwanie jest takie, że masz odpowiedzieć na pytanie - uśmiechnął się Jarosz.
Wstrzymałam oddech czekając na odpowiedź. Co on teraz może powiedzieć? Wyśmiać mnie? Oznajmić wszystkim, że mnie kocha? A może uświadomić mi na oczach wszystkich, ze robił sobie ze mnie jaja?
- A więc... - zaczął. - Sądzę, że Magda jest na prawdę cudowną osobą - spojrzał mi w oczy. - Miłą, uśmiechniętą, pogodną panią doktor, która nie za bardzo wie czego chcę... Jesteś szczęściarzem Bartek, że masz tak wspaniałą dziewczynę - skończył i nadal głęboko patrzył mi w oczy.
Spuściłam wzrok, błądząc spojrzeniem po podłodze Czułam na sobie wzrok wszystkich. Wiedziałam, że to jest dla nich nie małe zaskoczenie, bo każdy wiedział, że stosunki między nami nie są, a raczej nie były najlepsze. Podniosłam się z ziemi, popatrzyłam na niego i z bez słowa opuściłam pokój, głośno trzaskając drzwiami.
________________________________________________________________________________
Już nie mam kompletnie pomysłów na ten Londyn, a chłopcy muszą zagrać jeszcze tyle meczy... przyspieszę chyba trochę, bo się już nudno robi.
Tak więc zostawiam was z tym rozdziałem i: chemio! nadchodzę!
http://www.facebook.com/pages/Fakty-i-mity-o-siatkarzach-z-elity/451256334922218 - lajk :)
Ohoho, Magda się podłożyła :)
OdpowiedzUsuńp
G
O kurde! Magdo dlaczego wyszłaś?! ;O
OdpowiedzUsuńRozdział b. dobry! :) Nie robi się nudno jest okej!:)
Szybkiej, owocnej nauki :)
Dzięki, dzięki :p
UsuńUuuu.. Robi się gorąco.. W takim momencie zakończyłaś, że mam ochotę chyba Cię udusić :) Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy. Bartek rzuci Magdę (gdyby ona rzuciła Bartka dla Michała, to chłopcy mogliby się pokłócić, co nei prowadziłoby do nieczego dobrego), a ta znajdzie pocieszenie u Miśka i wszystko będzie dobrze :D
OdpowiedzUsuńU mnie też juz nowy rozdział, więc zapraszam :)
Pozdrawiam :*
Na pewno zajrzę :)
UsuńPozdrawiam również :*
Bartek i całusek dla Winiara: hahahahaha :p
OdpowiedzUsuńŚwietny rodział i wcale nie robi się nudno.
Pozdrawiam :**
Kaśka
Chyba Bartman ^.^
UsuńDzięki, ale już nie mam co robić w tym Londynie :p Niedługo wrócą do Polski :)
Pozdrawiam :*
No tak Zibi, mała pomyłka :)
Usuń