Obudził mnie jakiś głośny dźwięk. Jakby coś upadło. Otworzyłam oczy i na początku w żaden sposób nie potrafiłam zlokalizować, gdzie się znajduję. Dopiero kiedy do pomieszczenia wszedł zaspany Bartman, przecierając oczy i głośno ziewając, przypomniałam sobie, że jestem w mieszkaniu chłopaków.
- Co to było? - spytał Zibi, kierując się do kuchni. - Piter!
- Nic, nic. Patelnia mi z wyleciała z rąk - odpowiedział Piotrek, wynurzając się z kuchni z naczyniem w ręku. -Sorry.
Zbyszek wywrócił oczami i walnął się ręką w czoło. Przeciągnęłam się i głośno ziewnęłam.
- O cześć - przywitał się Zibi. - Ten palant też cię obudził?
Pokiwałam twierdząco głową.
- Tylko nie palant - usłyszałam głos Piotrka.
Zaśmiałam się i wygramoliłam z łóżka.
- Gdzie Bartek? - zapytałam.
- Wyszedł. Wziął twojego psa - oznajmił Michał, wchodząc do salonu również zaspany.
- Spoko.
Wszyscy troje powlekliśmy się do kuchni i zajęliśmy miejsca przy stole.
- Włala - powiedział Piter, stawiając nam ogromny talerz jajecznicy na środku stołu.
Siatkarze rzucili się na jedzenie, jakby nie jedli co najmniej tydzień.
- Co z was za dżentelmeni? - w drzwiach zjawił się Bartek. - Dziewczyny chyba mają pierwszeństwo.
Wszyscy odskoczyli jak poparzeni. Zaśmiałam się i nałożyłam sobie potrawę na swój talerz.
- Ty pierwszy próbujesz - powiedział Zibi do Dzika, nakładając sobie ostatnią porcję.
- Ja próbowałem ostatnio! Teraz Kurek.
- Ej, nie. Teraz kolej Bartmana!
Popatrzyłam na niech zdezorientowana.
- O co wam chodzi? - zapytałam.
- No, wiesz, Piotrek nie jest jakimś geniuszem kulinarnym, więc zawsze ktoś pierwszy próbuje i mówi, czy da się zjeść - wyjaśnił Kubiak.
- No to ja spróbuje - oznajmiłam, a wszyscy popatrzyli na mnie jakbym była z innej planety, tylko Pit spojrzał na mnie z wdzięcznością.
Wzięłam kęs do ust i powoli przeżułam.
- Przydałoby się więcej soli, ale tak to jest całkiem niezłe - uśmiechnęłam się.
Wszyscy skinęli głową i zabrali się za jedzenie.
- Dobrze, że teraz z nami pomieszkasz - odezwał się Zibi. - Będziesz nam musiała w zamian gotować. W szczególności te twoje naleśniki.
- Zgoda - zaśmiałam się.
Po skończonym posiłku, pierwsza zajęłam łazienkę. Wykąpałam się i ubrałam w to co mi pozostało. Na szczęście miałam czarne spodnie i czarną bluzkę. Dzisiaj bowiem miał być pogrzeb taty. Postanowiłam, że za pieniądze z odszkodowania wybiorę się na jakieś większe zakupy. Opuściłam łazienkę i na moje miejsce wszedł Bartek. Kiedy wyszedł zauważyłam, że ma na sobie czarny garnitur.
- Dlaczego się tak ubrałeś? - zapytałam.
- Ponieważ idę z tobą na pogrzeb - odpowiedział i zaczął dobierać krawat.
- O nie, nie. Nie ma takiej opcji. Masz dzisiaj trening. Ja dostałam wolne, więc mogę sobie iść, ale ty nie. Nie i koniec.
- Już dzwoniłem do trenera i się zgodził, więc nie ma problemu.
- Nie możesz przeze mnie opuszczać treningów. Już ci to mówiłam.
- Magda, daj spokój i tak pojadę.
Poddałam się.
- Ten będzie najlepszy - wskazałam na stalowoszary krawat, który Bartek trzymał w ręku.
- Też tak myślałem - uśmiechnął się i pocałował mnie delikatnie w usta.
O 13.00 wyjechaliśmy sprzed bloku. Po drodze odebraliśmy zamówioną wiązankę i po kilkunastu minutach stanęliśmy przed kościołem. Od razu napadła mnie grupa mojej rodziny. Składali mi kondolencje, pytali jak się czuję i czy nie potrzebuję jakiejś pomocy. Grzecznie podziękowałam i przedstawiłam wszystkim Bartka.
- Wolałabym w innych okolicznościach poznać kawalera mojej Madzi, no ale cóż - powiedziała ciotka Barbara i podała rękę Bartkowi. - Jakiś taki wyrośnięty - oznajmiła, mierząc go od stóp do głów. - Pamiętaj tylko, żeby opiekować się moją bratanicą - rzuciła i odeszła w stronę kościoła.
W dużej męskiej części mojej rodziny, Bartek zrobił nie małą furorę. Szybko usunęliśmy się do wnętrza budynku, aby uniknąć ich natrętnych pytań i proszenia o autografy. Kiedy tylko przekroczyliśmy próg, w ramiona rzucił mi się mały Tomek.
- Cześć ciociu - pocałował mnie w policzek. - Nie przywiozłem ci tego lizaka od jeti, którego tak chciałaś. Przepraszam, ale jakoś nie mogliśmy go z tatą spotkać - zrobił smutną minkę.
- Nic się nie stało - poczochrałam mu włosy. - A teraz leć już do mamy - postawiłam go na ziemi, a ten poleciał w stronę Marzeny.
- Fajny dzieciak - oznajmił Bartek. - Widać, że cię lubi.
Uśmiechnęłam się i podeszłam do ołtarza, przy którym leżało ciało. Włożyłam do środka trumny mały bukiecik i pomodliłam się. Zajęliśmy miejsce w pierwszej ławce.
W pewnej chwili w nawie wybuchło jakieś poruszenie. Odwróciliśmy się i spojrzeliśmy w stronę wejścia. Do kościoła weszło ponad dwadzieścia osób. Siatkarze oraz ludzie ze sztabu.
- A ci co tutaj robią? - szepnęłam do Bartka.
Kurek wzruszył ramionami. Kiedy wszyscy pozajmowali miejsca, rozpoczęła się msza. Starałam się w ogóle nie płakać, chociaż do oczu cisnęły mi się łzy. Ocierałam je szybko rękawem i starałam się niczego po sobie nie okazać. Niestety taka byłam. Nienawidziłam okazywać słabości i do dziś wstydzę się tych wszystkich wybuchów przy chłopakach. Cały pogrzeb skończył się około 15.00. Rodzina zamówiła jeszcze obiad w jakiejś restauracji, ale ja nie miałam najmniejszej ochoty tam iść. Kiedy pożegnałam się już z całą familią i ponownie przyjęłam ich dobijające mnie coraz bardziej kondolencje, podeszłam do chłopaków.
- Po co przyszliście? - zapytałam.
Wszyscy popatrzyli po sobie.
- To był jego pomysł - Igła wskazał na Kubiaka.
Michał wywrócił oczami.
- Naprawdę? - pokiwał twierdząco głową.- Dziękuję - powiedziałam i przytuliłam go. - Wszystkim wam dziękuję - zaczęłam ściskać wszystkich po kolei. Nawet Andrea dostał swoją porcję czułości.
Wróciliśmy do domu, a chłopcy pojechali z powrotem na trening, który AA, ze względu na pogrzeb, zgodził się przełożyć na późniejsze godziny. W pewnej chwili zadzwonił do mnie telefon. Jakiś nieznany numer. Odebrałam i dowiedziałam się, że pieniądze z odszkodowania są już na moim koncie. Podziękowałam i rozłączyłam się. Położyłam się na kanapie i wzięłam do ręki zdjęcie, które postawiłam sobie na szafce. Te zdjęcie, które przedstawiało mnie i moich rodziców. Puściłam sobie spokojną muzykę w słuchawkach i wpatrywałam się w fotografie.
- Tak bardzo bym chciała, żebyście tu byli - powiedziałam, wznosząc wzrok ku górze. - Tak bardzo mi was brakuję - z oczu popłynęły mi łzy.
Po chwili znowu rozległ się dźwięk mojego telefonu. Dzwoniła Natalia.
- Tak? - odebrałam, starając się uspokoić głos.
- Magda. Miałaś rację. Ja nie wiem, jak cię przeprosić. Jestem taka głupia. W sumie nie wiem po co do ciebie dzwonię. Chyba nie mam komu się wyżalić... Magda, tak bardzo cię przepraszam, że cię nie słuchałam...
- Spokojnie. Powiedz co się stało.
- Magda.. Adam, on mnie wykorzystał - załkała.
- Jak to?
- No wczoraj mnie upił i po chamsku wykorzystał, a dzisiaj zostawił jak jakąś starą szmatę! A ja mu głupia zaufałam i dałam drugą szansę...
- Nie płacz, już ci mówiłam, że to nic nie da...
- Mam teraz ochotę się upić i o wszystkim zapomnieć...
- I komu ty to mówisz...
- Wiesz co?
- Tak?
- Dzisiaj znowu ma być jakaś super impreza Cadillac Club. Pójdziesz ze mną? - Natalia wydawała się podekscytowana.
- O której?
- 21.00.
- Zgoda. Przyjedź po mnie - oznajmiłam, po czym się rozłączyłam.
________________________________________________________________________________
Dobra ten rozdział jest trochę nudny, no ale niestety musiałam to opisać :) Mam nadzieję, że mi wybaczycie.
Serdecznie was zapraszam do pytania mnie, o tutaj ----> klik
Jak miło ze strony chłopaków, że przyszli na pogrzeb. Biedna Magda. Mam nadzieję, że szybko dojdzie do siebie.
OdpowiedzUsuńA co do Twojego pytania z poprzedniego posta, to bardziej wolę Kubiaka. Nie wiem, co w nim widzą niektóre dziewczyny, że się nim tak jarają :D
U mnie już nowy rozdział. Serdecznie zapraszam :D
Pozdrawiam, no_princess :*
Co w Kurku widzą* :D
UsuńMimo melancholijnego dzisiaj rozdziału to zdanie mnie rozbawiło - "Nawet Andrea dostał swoją porcję czułości" :D
OdpowiedzUsuń*A co widzą inne w Kubiaku, że się jarają?:P O każdym by można tak było dyskutować:)
Pozdrawiam FMD :*
Wcale nie nudne, nie pleć głupstw ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Pozdrawiam :)